poniedziałek, 6 kwietnia 2015

19. You were the love of my life.

Poleciałam do Toronto. Nie miałam najmniejszej ochoty zostawać w Anglii, ani jednej chwili dłużej.

Prawie osiągnęłam poziom zero.

Ledwo mam siłę, by machać stopami i walczyć z nieuniknionym.
Brakuje mi sił.
Opadam w toni beznadziei, jak resztki trafionego okrętu na wielkim, niebezpiecznym i zimnym oceanie. Zbliżam się ku dnie i czuję, że nic, ani nikt nie jest w stanie mi pomóc. Nie jest w stanie uratować mnie przed tym. Od totalnego dna, dzieli mnie zaledwie kilka metrów. Nie... to nie kilka metrów... to zaledwie półtora metra od mulistego dna, które wciągnie mnie, i z którego nie będę potrafiła się wybić. W ogóle nie będę mogła się odbić. Nie będę miała już na to siły i najzwyczajniej w świecie - poddam się.
Przestają już docierać do mnie odgłosy tego wszystkiego dookoła. Szum miasta. Szum samochodów stojących w korku i wciskających klaksony, jak guziki windy. To nie jest zabawa. Normalnie irytowałoby mnie to bardzo, jednakże przestawałam odczuwać nawet to. Upalny dzień w Toronto był jak metalowa klatka zawieszona na łańcuch z łodzi ratunkowej, a ja w środku. Chwilowo wstrzymywało mnie to od kontynuacji opadania. Tamtego dnia - widok uradowanej Kath wyłączył we mnie wszystko.
Chęć rozwijania się.
Chęć dążenia do spełniania marzeń. 
Chęć życia, czy chociażby chęć do... zemsty.

Przemierzałam kolejne uliczki tego pięknego miasta. Niby nie uciekłam tak daleko, ale jednak na tyle, by nikt nie wiedział o moim miejscu pobytu. Niby... uciekłam całkiem daleko i ANI JEDNA osoba nie wiedziała gdzie jestem. Zostawiłam tylko managerowi wiadomość z prośbą o nie szukanie mnie, żeby nie martwił się i za niedługo wrócę.
Znajdę się sama.
- Przepraszam. Mógłby pan odsunąć się od tego skutera? Wypożyczam go, a chciałabym stąd odjechać.
Młody mężczyzna spojrzał na mnie swoimi brązowymi tęczówkami i bardzo zwężonymi źrenicami.
Nasze spojrzenia spotkały się. Nie mogłam oderwać wzroku od jego pięknych oczu.
Nie dziwię się, że miał zwężone źrenice, słońce tak mocno grzało, że pomimo okularów przeciwsłonecznych mrużyłam oczy.
- Bardzo przepraszam, ja naprawdę nie chciałem... - powiedział lekko zakłopotany i odsunął się od skuterka. Gdy zobaczyłam ogromną rysę na wypożyczonym sprzęcie, uniosłam wysoko brwi - to stało się całkowicie przypadkiem! Pokryję wszelkie koszta naprawy i ...
Tłumaczył się, a ja machnęłam ręką.
- Nic nie szkodzi, sama to ureguluję.
- Pablo - mężczyzna podał mi swoją dłoń.
- L-... Laura.
Chociaż raz nie chciałam kłamać, więc powiedziałam swoje prawdziwe imię.
Uścisnął lekko moją dłoń i pocałował jej wierzch.
Jak szarmancko, pomyślałam i uśmiechnęłam się lekko.
- Jeszcze raz bardzo przepraszam - powiedział na długim wydechu. Uśmiechnęłam się szerzej, gdy z zakłopotania przeczesał palcami swoje ciemne lekko podkręcane włosy, a jego wzrok patrzył z przerażeniem na rysę, którą zrobił.
- Nie przejmuj się, to nic poważnego - wzruszyłam ramionami, a gdy brunet wciąż patrzył na skuter chwyciłam go lekko za łokieć. - jak postawisz kawę będziemy kwita.
Otworzył szeroko oczy, jak sądzę w zdumieniu i uśmiechnął się szczerze, tak aż coś mi się w żołądku przewróciło i serce mocniej zabiło.
- W porządku - gestem ręki wskazał kierunek, w którym podążyliśmy - nie jesteś stąd, prawda?
- Tak, jestem tutaj na "wakacjach". A ty-...?
- Oh, wyskoczyłem chwilę na miasto, mam wolne popołudnie.
- To miło... jedno wolne popołudnie, a już zarysowałeś czyjś wypożyczony skuter.
Zaśmiałam się cicho pod nosem, a Pablo westchnął ciężko choć z uśmiechem.
- Przepraszam.
- W porządku, tylko żartuję.
- Tutaj jest najlepsza kawiarnia w całym mieście - Pablo otworzył drzwi i wpuścił mnie pierwszą.
- Dziękuję.
W środku był naprawdę piękny wystrój, czerwone sofy, fotele, wysoki bar, przy którym stały wysokie krzesła. Podłoga z czarnego granitu była naprawdę czysta, pomimo że kręciło się po lokalu trochę klientów.
- Uwielbiam takie wystroje - szepnęłam idąc za Pablo do stolika na małym podeście przy oknie z widokiem na pięknie zdobioną uliczkę. Fotele były naprzeciwko siebie, więc mogliśmy zachować przyjazny dystans nowo poznanych ludzi.
Śliczny, wyryty wzór w drewnianym blacie stolika zwrócił moją uwagę. Nie mogłam powstrzymać się od przesuwania po nim opuszkami palców, gdy Pablo przesunął ze środka skromny flakon z goździkiem.
- Dzień dobry - powiedziała kelnerka podając nam karty.
- Dzień dobry - odpowiedział Pablo uśmiechając się - proszę, Lauro - podał mi kartkę prawie pod sam nos, żeby zwrócić na siebie uwagę.
- Przepraszam... - bąknęłam zakłopotana pod nosem, a on się zaśmiał.
- Nie przejmuj się, widzę, że masz coś z artystki.
Uniosłam wysoko brwi.
- Aż tak to widać? - zaśmiałam się i przeczesałam lekko włosy palcami dłoni.
- Artyści, marzyciele lub fanatycy antyków fascynowaliby się tym stolikiem. A ty nie wyglądasz mi na fanatyczkę antyków - Pablo puścił do mnie oko i odprężył się - co byś chciała?
Otworzyłam kartę i zaczęłam przeglądać ofertę, która była niesamowicie rozbudowana.
- Chyba skuszę się na deser... - szepnęłam pod nosem.
- Polecam bananowe szaleństwo.
- Słucham? - spojrzałam na niego zdziwiona przez okulary przeciwsłoneczne mając wrażenie, że przesłyszałam się lub kpi sobie ze mnie.
- Bananowe szaleństwo, tak nazywa się deser z trzema gałkami lodów bananowych, bitą śmietaną, rurką, plasterkami bananów i polewą czekoladową.
- Oh... w takim razie zaryzykuję.
Pablo przyglądał mi się bardzo intensywnie.
- Dlaczego nosisz cały czas okulary?
- Umm... - skrzywiłam się lekko - nie mam moich szkieł kontaktowych.
- Oh, to źle? Źle bez nich widzisz, czy jak?
- W pewnym sensie źle bez nich wyglądam...
- Musisz sobie żartować ze mnie! - uśmiechnął się szeroko - Tak piękna kobieta nie może źle wyglądać bez jakichś szkieł kontaktowych.
- A jednak... - szepnęłam. Pablo niespodziewanie wyciągnął dłonie w moją stronę i chwycił za oprawki okularów - nie! - warknęłam przez zęby i zamknęłam natychmiast oczy.
- Lauro, no przestań. Na pewno masz piękne oczy... - szepnął, gdy ja zasłoniłam twarz dłońmi.
- Proszę, oddaj moje okulary.
- Spójrz na mnie.
- Oddaj moje okulary.
- To spójrz na mnie - wciąż miałam zamknięte oczy i częściowo przesłonięte jedną dłonią, gdy drugą wyciągnęłam po okulary - Lauro, spójrz na mnie to oddam ci okulary.
- Nie mogę... - szepnęłam - jest zbyt jasno.
- Masz nadwrażliwość na światło?
- W pewnym stopniu tak...
- A co to jest? - powiedział czymś zainteresowany, lecz nie dałam się na to nabrać.
- Musisz się lepiej postarać, znam tą sztuczkę.
Wystawiłam drugą dłoń.
- Proszę, oddaj moje okulary.
Poczułam, że zbliżył się do mnie. Zapach jego perfum był jak... jak... chłodna nocna bryza znad morza.
- Otwórz oczy - poczułam jego słowa na swoich ustach.
- Oddaj moje okulary - przedrzeźnialiśmy się tak przez jeszcze chwilę do czasu, aż dotknął dłonią mojego policzka.
- Lauro, ostatni raz proszę, spójrz na mnie.
Pokręciłam przecząco głową... to było silniejsze ode mnie.
Poczułam na swoich ustach miękkie i wilgotne jego usta, które na bardzo krótką chwilę złączyły się z moimi. Otworzyłam oczy. Początkowo Pablo uśmiechał się szeroko, lecz im dłużej wpatrywał się w moje oczy, tym bardziej zmieniał się jego wyraz twarzy.
- Zadowolony? - spytałam z goryczą zasłaniając jedną dłonią oczy a drugą znalazłam na stoliku swoje okulary i natychmiast je założyłam.
- Lauro - zwrócił się do mnie ze śmiertelnie poważną miną Pablo - masz najpiękniejsze oczy na całym świecie.
Skrzyżowałam ręce na piersiach i założyłam nogę na nogę kiwając stopą. Czułam się obrażona na Pabla za to, że zmusił mnie to spojrzenia na niego bez moich soczewek.
- Bardzo zabawne - kelnerka podeszła do naszego stolika.
- Czy mogę przyjąć zamówienie?
- Dwa razy bananowe szaleństwo - powiedział Pablo bez odrywania wzroku od mojej twarzy.
- To wszystko?
- Tak - odpowiedział, a kelnerka skinęła głową i oddaliła się - Lauro... nie gniewaj się na mnie.
Chwycił mnie za dłoń, a ja ją od razu wyciągnęłam z jego uścisku.
- Nie dotykaj mnie. Jestem na ciebie obrażona.
- Wybacz, po prostu mam wrażenie, że znam cię od bardzo dawna - zaśmiał się i przyglądał mi się z fascynacją.
Milczałam przez dłuższą chwilę i dyskretnie rozglądałam się po lokalu tylko na chwilę wracając do jego pięknych oczu. Czułam to samo co on... dopiero co go poznałam, a czuję, że znam go od zawsze... że to właśnie na niego czekałam.
- Lauro, przepraszam za moją bezczelność, ale jestem tobą oczarowany.
Wyznał z taką powagą, jednakże delikatny rumieniec na policzkach zdradził, że jest to dla niego równie żenujące jak dla mnie.
- Mówisz jakbyś był z czasów rycerzy i dam dworu... - ledwo kryłam swój uśmiech, który wdzierał mi się na twarz.
- Jeśli zostaniesz damą mego serca, będę o ciebie walczył do samego końca - szepnął z uśmiechem, a ja zaśmiałam się.
- Nie mogę się na ciebie długo gniewać, Pablo.
- Ufff! Co za ulga! - zawołał radośnie, a kelnerka przyniosła nasze desery - Smacznego, Lauro.
Zabrał się za swój deser, więc ne pozostało mi nic innego niż spróbowanie swojego i dyskretne przyglądanie się miłości mojego życia.

Pablo zaczął mnie wciągać na swój pokład i ratować od mojego poziomu zero.

- Jesteś Angielką, prawda?
- Tak, jestem w Londynie na aktorstwie.
- Aktorstwo! No proszę, czyli jednak dobrze czułem, że masz w sobie pierwiastki artysty.
Uśmiechnęłam się.
- Chciałabym skupić się stricto na aktorstwie w teatrze, dla czystej pasji... jednakże komercja jest wszędzie. Zakrada się w najgłębsze zakamarki każdej dziedziny życia - zmarszczyłam lekko brwi i przygładziłam krawędzie śnieżnobiałej, koronkowej sukienki.
- No proszę... czyli w głowach młodzieży jest jeszcze funkcjonalny mózg.
Zaczęłam się śmiać z poważnej miny jaką zrobił.
- Więc ile masz lat, skoro mówisz "w głowach młodzieży"? Staro zabrzmiałeś.
- Trzydzieści dwa.
Zastygłam w osłupieniu.
- Ile?
- Trzydzieści dwa.
- Wow... wyglądasz na mniej.
- Tak myślałem, że to cię zniechęci... - burknął pod nosem, więc podparłam łokieć na krawędzi blatu stolika i policzek na dłoni zamkniętej w luźną pięść.
- Co ty możesz wiedzieć o mnie? - uśmiechnęłam się przyjaźnie - dobrze się trzymasz.
- Dziękuję.
- Opowiedz coś o sobie. Czym się trudzisz w życiu, czy od zawsze mieszkasz w Toronto i tak dalej...
- Czym się trudzę w życiu? Cóż... uczę małe dzieci rozróżniać co jest dobre, a co złe... co podobałoby się Bogu, a co mogłoby go zasmucić.
- Jesteś nauczycielem?
- Tak, można tak powiedzieć - zaśmiał się.
 Spędziliśmy jeszcze kilka godzin na rozmowie i zwiedzaniu miasta. Pablo pokazał mi więcej w jedno popołudnie, niż ja zobaczyłam na własną rękę przez tydzień.
Skończyło się na tym, że wymieniliśmy się swoimi numerami telefonów i odprowadził mnie do hotelu.
- Dobry wieczór, pani Williams.
Skinęłam głową i skierowaliśmy się w stronę windy.
- Laura Williams... - szepnął Pablo, a ja spojrzałam w górę na lustrzany sufit windy i zdjęłam okulary. Byliśmy tylko we dwoje. Oparłam się o barierkę na wprost niego.
- A ty? Jak masz na nazwisko.
- Waterfield.
- Waterfield? Nie podchodzi to czasem pod brytyjskie nazwisko? - spytałam z uniesioną brwią w zdziwieniu.
- Mój ojciec jest Brytyjczykiem.
- Tego mi nie powiedziałeś wcześniej - uśmiechnęłam się, a on wzruszył ramionami.
- Dziewiąte piętro?
- Zgadza się.
Schowałam okulary do torebki i powędrowałam w stronę drzwi z kartą magnetyczną.
Stanęłam w drzwiach plecami do wnętrza, a twarzą w twarz z Pablo stojącym na korytarzu.
- Zaprosiłabym cię do środka, ale obawiam się, że nie skończyłoby się to dobrze dla nas.
Uśmiechnął się delikatnie, wplótł palce jednej dłoni w moje włosy i pocałował delikatnie w policzek.
- Miłego wieczoru, Lauro Williams.
Wycofał swoją dłoń i już miał odejść, gdy ja nie myśląc zbyt wiele złapałam go za rękę i wciągnęłam do środka całując namiętnie. Uderzył plecami o ścianę i ujął dłońmi moją twarz.
- Lauro... - jego spojrzenie paliło... było przepełnione pożądaniem, jednakże widziałam, że bardzo walczy ze sobą - dobranoc.
Pocałował mnie w czoło, uśmiechnął się przyjaźnie i wyszedł.
Wyjrzałam na korytarz za nim, a on spojrzał przez ramię.
- Zamknij drzwi, bo wrócę się do ciebie! - krzyknął rozbawiony, a ja pokazałam mu język i schowałam się do środka zamykając za sobą drzwi.
Słyszałam jak jego kroki cichną coraz bardziej do momentu, gdy przestałam je słyszeć zupełnie.
Zamknęłam oczy i uśmiechnęłam się do jego obrazu w mojej głowie.
Wysłałam mu wiadomość "Uważaj na siebie, L." i pobiegłam w podskokach do łóżka skacząc na jego środek.
 "Widzimy się jutro, panno Williams?"
 "Oczywiście."
 "W takim razie, odbiorę Cię po godzinie 17 z hotelu, pięknooka."
 Serce biło mi jak szalone i twarz mnie piekła. Wygrzebałam z torebki lusterko i zobaczyłam ogromne rumieńce na twarzy... po raz pierwszy od wielu lat spojrzałam z zaciekawieniem na swoje tęczówki. Zastanawiałam się, co mu się w nich spodobało, że oniemiał na chwilę.
Odkąd pamiętam byłam nazywana potworem, dziwolągiem z powodu mojej heterochromii oczu... nie akceptowałam siebie, więc zaczęłam nosić kolorowe soczewki.
Znów zaczęłam się szeroko uśmiechać, tak prawdziwie... kolejny pierwszy raz od bardzo dawna - nie musiałam nikogo udawać.

Następny dzień spędziliśmy miło na mini klasycznej randce... czyli byliśmy na spacerze, potem w kinie na komedii romantycznej i następnym punktem była kolacja przy świecach i czerwonym winie.
- Lauro, bardzo dobrze spędza mi się z tobą czas, ale mam jedno pytanie.
Przełknęłam łyk cierpkiego wina i odłożyłam kieliszek.
- Tak?
- Mówiłaś wczoraj, że jesteś tu na wakacjach... to znaczyło, że będziesz musiała wrócić do Londynu, prawda?
Wyprostowałam plecy i bawiłam się chwilę urodzinową bransoletką od mojego managera.
- Tak, to prawda.
- Kiedy wracasz? - spytał i chwycił delikatnie moją dłoń po czym, przyciągnął ją do swoich ust - Chciałbym wiedzieć ile mam czasu, żeby nacieszyć oczy.
Uśmiechnęłam się lekko.
- Już opóźniłam swój wyjazd o dwa dni.
Pablo uniósł brwi.
- Dwa dni temu miałaś wracać? - jego oczy były szeroko otwarte, a na ustach zagościł ten cudowny uśmiech, który sprawiał, że ja również się uśmiechnęłam.
- Mam jeszcze trzy dni do kolejnego odlotu.
- Trzy dni! Nie mógłbym prosić o więcej - uśmiechnął się i raz jeszcze pocałował delikatnie wierzch mojej dłoni - nie wiem, co z sobą zrobię, gdy wyjedziesz.
Nachyliłam się do niego i pogłaskałam drugą dłonią jego policzek.
- Będę tu wracać, specjalnie dla ciebie - szepnęłam i nachyliłam się jeszcze trochę, żeby pocałować go w usta. Miały słodki smak, niepowtarzalny. - Pablo... muszę ci powiedzieć, że kocham twoje oczy.
Uśmiechnął się i przeczesał palcami swoje włosy.
- Miło mi.
- Nie myśl, że darzę cię jakimś głębszym uczuciem, po prostu podobają mi się bardzo twoje oczy.
- Tak, że mogłabyś kochać się z nimi?
- Jakby się tak dało, to czemu nie - odpowiedziałam poważnie, a on zaśmiał się.
- Lubię cię Lauro, masz w sobie to coś.
Skinęłam lekko głową w ramach podziękowania.

Gdy wyszliśmy po kolacji na mały spacer, pożyczył mi swoją marynarkę, którą okrył moje ramiona.
- Odprowadzić cię do hotelu?
- A zostaniesz na noc?
- Lauro - objął mnie ramieniem - jesteś piękną kobietą i nie wątpię, że masz powodzenie u mężczyzn... ale mnie nie chodzi tylko o-...
- Tak wiem, nie chodzi ci tylko o seks - przerwałam mu patrząc przed siebie.
- Lauro, nie obrażaj się - zatrzymał mnie i obrócił w swoją stronę - Boże - szepnął spoglądając na sekundę w niebo - pożądam cię jak nikogo wcześniej w moim życiu, ale nie mogę - uśmiechnął się delikatnie. Wyczułam w tym pewnego rodzaju przeprosiny, uśmiechnęłam się również i przytuliłam mocno do jego torsu.
- Wybawiłeś mnie od poziomu zero... jestem ci za to bardzo wdzięczna.
- Fani cię kochają... - szepnął - nie możesz ich zawieść.
- Co? - odsunęłam się od Pablo na długość ramion i spojrzałam mu w oczy.
- Wybacz, wygooglowałem informacje o tobie.
Opuściłam dłonie wzdłuż jego ciała i spojrzałam w dół na swoje buty. Założył kosmyk moich włosów za ucho.
- Boisz się tego wszystkiego, prawda? - spojrzałam mu w oczy - Boisz się, że staniesz się obiektem fotoreporterów, plotek i tak dalej, prawda?
Naciskałam dalej... poczułam się zdradzona.
- Nie, to nie to...
- Tak właśnie wydawało mi się, że coś jest nie tak... że jest zbyt pięknie.
Odsunęłam się od niego i zdjęłam marynarkę z ramion. Chłodne powietrze owiało moje ciało i spowodowało gęsią skórkę. Oddałam mu powolnym ruchem marynarkę, którą niemo kazał mi zatrzymać jeszcze jakiś czas.
- Lauro, to nie o to chodzi...
- A o co? - spytałam oskarżycielskim tonem.
- Ja-... mam pewien sekret...
- Jaki? Ty już znasz moje sekrety... - objęłam się ramionami czując coraz wyraźniej chłód tej nocy.
Pablo westchnął ciężko...
- Nie wiem, czy mogę ci go zdradzić.
- W porządku - warknęłam przez zęby i odwróciłam się, by odejść.
- Lauro! - chwycił mnie za ramię i obrócił gwałtownie w swoją stronę, przyciągnął blisko siebie tak, że czuliśmy ciepło swoich ciał i oddechów - Jesteś kobietą mojego życia... wiem, że znamy się dopiero dwa dni, ale zakochałem się w tobie od pierwszego wejrzenia.
- W takim razie powiedz mi, co jest nie tak! - krzyknęłam, a łzy zaczęły mi się zbierać w oczach.
- Dobrze... - westchnął głęboko i spauzował.
- Pablo? - niepewnie przyglądałam mu się - Masz już kogoś, rodzinę...?
- Nie, to nie to... - uśmiechnął się przepraszająco i założył kolejny kosmyk włosów za moje ucho. - Jesteś taka piękna...
- Pablo... powiedz.
- ... jestem-...


----------------------------------------------------------------------------------------------
Kim jest Pablo? Co to za sekret? Dowiecie się w następnym rozdziale! x
Pozdrawiam,
~N.H.   xoxo

7 komentarzy:

  1. Księdzem xD
    // Ktos

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. serio?! :o
      a tak w ogóle to jak mogłaś skończyć w takim momencie?!
      to powinno być zabronione!

      Usuń
    2. Prawdo i podobnie tak będzie, chociaż finalna wersja następnego rozdziału może się zmienić o 180 stopni, także... no cóż... pozostawiam jeszcze w niepewności. x

      Usuń
  2. GEJEM! XD

    Wow, ale szybko się rozrosła ta miłość między L a P. Mam nadzieję, że będzie z tego coś więcej, bo kurczę trochę szkoda zostawiać tak ich związek.. I pisz szybko kurczę no, wiem, że z weną jest ciężko, jednak... No chcę wiedzieć, kim jest Pablo xd

    Czekam z niecierpliwością na nexta!

    Ps: u ciebie też mega słodko, do porzygu, kocham to ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. oh God... uwielbiam Twoją odpowiedź hahahahaha Xo

      Usuń
  3. What's up to every body, it's my first pay a visit of this weblog;
    this weblog consists of awesome and truly excellent material for visitors.



    Review my weblog - minuman berenergi

    OdpowiedzUsuń