niedziela, 7 grudnia 2014

18. Harry Styles is a bad guy.

Z góry przepraszam za literówki, błędy orto- i stylistyczne... i wszystkie bla bla blaa... miłego czytania z okazji wczorajszych Mikołajek!!!!! <3
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Na premierze filmu dłoń Styles'a powędrowała od kolana w górę, a Liam, który siedział obok odchrząknął znacząco. Loczek nic sobie z tego nie robił i dłonią wciąż pieścił wewnętrzną część mojego uda.
Zachowywałam kamienną twarz.
Nawet nie drgnęłam.
- Jak chcecie się pieprzyć, to wyjdźcie do łazienki - szepnął Liam, a ja uniosłam wyżej prawą brew.
- Na sali kinowej może być ciekawiej.
Odszepnęłam i puściłam mu oczko, a on się zsunął niżej i zasłonił usta dłonią.
Nie byłam w nastroju na "gierki", więc strąciłam dłoń Styles'a, założyłam nogę na nogę i podparłam policzek na dłoni zamkniętej w pięść.

Jakoś przetrwaliśmy tą premierę. Film ani trochę mnie nie zainteresował, ale później tak i tak, trzeba było ładnie się uśmiechać.
Poszliśmy na domówkę, by później całkiem nieprzyzwoicie pijani wracać taksą do mojego mieszkania.
- Styles - z uśmiechem na ustach, wyszeptałam jego nazwisko stojąc plecami do drzwi.
- Mhm?
Czułam jego ciepły oddech na szyi.
- Jeśli dzisiaj tego nie zrobimy, przyrzekam ci, że zerwę z tobą.
- Nie musisz mi tego obiecywać - szepnął i zaczął składać delikatne pocałunki na mojej szyi - dzisiaj spełnię wszystkie twoje zachcianki...
Wpadliśmy do mieszkania nagle, jak letnia burza. Ledwo zamknęłam drzwi za nami, gdy ten złapał mnie w pasie i przewiesił przez ramię. Zaczęłam się śmiać, gdy niósł mnie do pokoju i mało delikatnie zrzucił na łóżko.
Podparłam się na łokciach i patrzyłam na niego przenikliwym wzrokiem.
Patrzyłam, jak ściąga koszulkę i odsłania tatuaże.
Patrzyłam, jak z pewnością siebie odpina pasek od spodni i zsuwa je wraz z bokserkami.
Patrzyłam, jak stoi na wprost mnie, nagi, niekrępujący się niczym, a zarazem... jakby bezbronny.
Patrzyłam, jak stoi przede mną zupełnie ktoś inny. Na pewno, nie ten sam Harry Styles.
Przymrużyłam lekko oczy i obserwowałam go uważnie. Pomógł mi ściągnąć ze mnie ubrania i dość roześmiana patrzyłam z jaką precyzją i powagą przejmuje inicjatywę. Miał coś wspólnego z moim managerem, lecz nie wiedziałam jeszcze co.
Ubrałam jego koszulę i zapięłam tylko na jeden guzik, gdy on leżał na plecach i palił papierosa wpatrując się w sufit.
- Możemy pogadać? - spytał, a ja podeszłam do barku i wyciągnęłam najmocniejszy koniak jaki tylko miałam.
- Z tobą? Na pół-trzeźwo nie chce.
Polałam nam do dużych szklanek, a gdy alkohol znów zaczął przyjemnie szumieć w głowie, usiadłam w fotelu, podciągnęłam kolana pod brodę i patrzyłam na niego uważnie.
- Nie kochasz mnie, prawda?
Siedziałam nieruchomo jak posąg.
- Kocham cię - skłamałam patrząc mu prosto w oczy i nawet nie mrugnęłam - cholernie cię kocham.
Kolejne kłamstwo.
- Udowodnij - rzucił twardo, więc po chwili namysłu wstałam i podeszłam do niego... zaczęłam go pieścić ustami, językiem i dłońmi błądząc po całym jego ciele.
- Tak mnie kochasz?
Słuchałam bicia jego serca, było szybkie.
- Nie... - szepnęłam, gdy stanął mu po raz kolejny - kocham cię znacznie mocniej - kłamstwo za kłamstwem, lecz wsuwając się na niego wstrzymałam oddech. Zaczęłam powoli kołysać biodrami, czułam jak jeszcze bardziej twardnieje i powiększa się.
- Lauro... - założył kosmyk włosów za moje ucho - gdybym tak bardzo nie chciał cię pieprzyć... - nie dokończył, bo w mgnieniu pijanej głowy, to ja znalazłam się pod nim.
Był brutalny, tak jak zazwyczaj ja bywałam.
To nie był zwykły seks.
Dzisiaj to ja byłam ofiarą, a on był... a on był mordercą.

Zaczęło świtać, oczy piekły mnie ze zmęczenia i całe ciało miałam obolałe... domagające się snu.
- A teraz... gdy ledwo żyjemy - prychnął pod nosem - powiedz, co sobie zaplanowałaś.
- Co?
Uniósł się na łokciach.
- Powiedz, jaki masz plan.
- Muszę iść po południu na zajęcia, o to ci chodzi?
Złapał mnie mocno za nadgarstek.
- Lauro. Wiem, że kłamiesz.
- Nie kłamię - warknęłam przez zęby, czując, że zbyt mocno ściska moją rękę.
- Cały ten czas kłamałaś i teraz też kłamiesz. Chcesz moich pieniędzy? Wybić się na mnie? A może to jakiś inny misterny plan?!
- Pojebało cię?! Mam więcej pieniędzy niż ty, a poza tym mam talent i nie potrzebuję takiego dupka jak ty, żeby wybić się!
Nie zdążyłam ugryźć się w język.
Styles usiadł na łóżku i pociągnął mnie w górę tak, że musiałam podeprzeć się drugą ręką i patrzeć mu w oczy.
- Czy ty nazwałaś mnie dupkiem?
- Tak! - już nie było odwrotu.
- Co ci niby takiego zrobiłem? - miał lodowate spojrzenie - Jeszcze nie miałem okazji cię skrzywdzić.
Warknął przez zęby, a ja po raz pierwszy zobaczyłam jego prawdziwe oblicze.
Zorientowałam się, że to wszystko do tej pory było idealnie kryjącą maską.
Ani przez sekundę, aż do tej pory, nie był prawdziwym sobą.
Połknęłam haczyk.
- Jesteś bystra - złapał mnie za gardło, lecz mimo to, że jego dłoń zaciskała się i zaczynało brakować mi powietrza to zachowałam stoicki spokój - jesteś bardzo bystra... - wyszeptał do mojego ucha.
- Nie wiem o co ci chodzi.
- Jak miała na imię?
- Kto?
- Twoja przyjaciółka.
- Nie wiem o czym mówisz - powtórzyłam głośniej i stanowczym tonem na jaki tylko mogłam się zdobyć z jego dłonią zaciskającą się na moim gardle.
- Nie kłam! - krzyknął i odepchnął mnie tak, że wylądowałam na plecach.
- IDIOTO. Gdyby to łóżko było mniejsze, to spadłabym na podłogę! - warknęłam wściekła jak osa. Skąd wie?! Przyglądałam mu się uważnie zakładając bieliznę - to wcale nie było śmieszne! - zeszłam z łóżka i szukałam tej rzeczy pod łóżkiem.
NIKT o tym nie wiedział.
- Znalazłem twój pamiętnik.
Wyciągnął spod poduszki gruby zeszyt.
- Jak-...?
- Miałem trochę czasu, żeby przestudiować go.
Wstał łóżka, założył bieliznę i spodnie, z których wyciągnął pasek prężąc go w rękach, jakby chciał mi sprawić lanie, gdy ja wciąż klęczałam przy łóżku i poczułam znajomy chłód metalu.
Powolnym krokiem zbliżał się do mnie, a gdy był w odległości dwóch metrów, wstałam celując w niego bronią.
- Miała tylko piętnaście lat.
Uśmiechnął się.
- Możesz ją opisać?
- Niska blondynka, niebieskie oczy, powalający uśmiech. Z Londynu.
- Czyżby Kate?
- Kathrine! - odbezpieczyłam broń - Miała na imię Kathrine!
- Strzelisz do mnie? - uśmiechnął się z kpiną, a gdy schyliłam się po tłumik ten doskoczył do mnie i powalił na ziemię odrzucając broń daleko ode mnie - Mówiłem, że kłamiesz.
- I co teraz? - spojrzałam mu wściekle w oczy.
- W końcu pokazałaś swoją prawdziwą twarz - uśmiechnął się odgarniając włosy z mojej twarzy i bezczelnie zaczął mnie całować. Jego dłonie zacisnęły się na mojej szyi.
Nie zamierzałam walczyć, by nie dać mu tej satysfakcji.
Zaczęło mi się robić ciemno przed oczami i nie miałam siły wyszarpywać kolejnych płytkich oddechów.

Odpłynęłam.

Obudziłam się z ogromnym bólem głowy, w moim łóżku, a obok spał smacznie Styles.
Słońce już dawno wzeszło, a za oknem panował gwar.
- To tylko sen... - bąknęłam pod nosem - ale mnie łeb nakurwia... - powiedziałam zachrypniętym głosem wychodząc powoli z łóżka.
Przeszłam koło lustra w korytarzu i z lodówki wyciągnęłam schłodzoną wodę niegazowaną.

- Od razu lepiej - szepnęłam do siebie po kilku większych łykach. Dłonią roztarłam moją szyję, której skóra wydawała mi się piec i być podrażniona.
Postanowiłam wrócić do pokoju i jeszcze chwilę zdrzemnąć się.
Hola, holaa... powiedziałam sobie w myślach, gdy przeszłam kolejny raz koło lustra. Wróciłam się i spojrzałam na siebie z przerażeniem.
Miałam sińce na szyi i rozciętą dolną wargę ust.
Przez dobrych kilka minut wpatrywałam się w moje odbicie lustrzane z niedowierzaniem i pewnego rodzaju przestrachem.

Więc to NIE był sen.

- Cześć kotku - jego naturalnie zachrypnięty głos sprawił, że drgnęłam, a niepokój zalał mnie falą od środka - jak ci się spało?
Powędrowałam wzrokiem powoli po podłodze aż do jego stóp... zmierzyłam go po sam czubek głowy, lecz spojrzenie zatrzymałam na jego lodowatych, zielonych i jakże pięknych oczach.

Wydłubię ci je żywcem, Styles.

- Jak ty dobrze wiesz, czego potrzebuję - zabrał mi butelkę i pocałował w policzek z szelmowskim uśmiechem, który zupełnie teraz do niego nie pasował.
W milczeniu zaciskałam coraz mocniej szczęki.

To nie był sen.

... Lauro? To wcale nie był sen.


Siedzieliśmy w salonie na wprost siebie. Ja, na wygodnym fotelu z kolanami podciągniętymi pod brodę, a on na łóżku z moim pamiętnikiem w rękach.
- Miałem przez noc całkiem fajną lekturę do czytania... i bardzo mnie zaciekawiła, ta sprawa z osobą o inicjałach L.P. - zaczął się wachlować tym zeszytem - brzmi znajomo... jak Liam Payne... a na dodatek, ten szczegółowy opis seksu, rysów twarzy, barwy głosu... cóż za zbieg okoliczności, prawda?
 Wciąż milczałam z wyniosłym spojrzeniem.

Nie byłam w stanie wybaczyć sobie tej ślepoty, jaka mnie dopadła.

Chciałam przechytrzyć diabła... wilka w owczej skórze i dałam się złapać na mój własny haczyk.

Co za wstyd...


 ***


Po przemierzeniu ścieżki prowadzącej na tył posesji Whitehouse'ów weszłam powoli, po drewnianych schodach na werandę, gdzie w bujanym, wiklinowym fotelu siedziała Kath... Jesienne chłodne powietrze lekko smagało po policzkach, na przekór słońcu, które wciąż starało się ogrzewać skórę.
- Laura - powiedziała łagodnym głosem blondynka o długich do pasa jasnych włosach, a ja uśmiechnęłam się do niej z bólem w sercu.
- Cześć, Kath.
- Powiedz, jaki jest?
Otworzyłam usta, by coś powiedzieć, lecz czułam, że całkowicie zaschło mi w gardle.
- Jest-... inny.
Kath zmierzyła mnie czujnym spojrzeniem i uśmiechnęła się.
Wciąż była szalenie zakochana w Harrym Styles'.
- Naprawdę? Zgodził się?
- Prawie... wciąż go przekonuję, żeby znalazł trochę więcej czasu na podróż tutaj.
- Wciąż mnie kocha, prawda?
- Oczywiście - skłamałam i czułam się z tym okropnie.
Nie mogłam jej powiedzieć, że Styles jest jeszcze gorszym potworem, niż wtedy, kiedy spotykał się z Kath... jeszcze zanim był sławny.
- Te plotki, że jesteście razem... trochę mnie denerwują.
Przyznała Kath, a ja uśmiechnęłam się przepraszająco do niej.
- Przecież wiesz, że nic mnie z nim nie łączy... a to jedyny sposób, żeby być blisko niego, żeby przekonać go do odwiedzenia starych stron... i ciebie.
Na twarzy mojej przyjaciółki wykwitł piękny uśmiech.
- Uczeszesz mnie? - spytała podając mi szczotkę do włosów. Jej ręka była pokryta wieloma jasnymi bliznami... wiedziałam, że jej uda, brzuch i drugi nadgarstek wyglądają jeszcze gorzej... mimo to, wciąż uważałam, że jest piękna.
- Oczywiście - uśmiechnęłam się biorąc szczotkę i stając za jej plecami - jak mam cię uczesać?
- Zrób mi kłosa... takiego jak kiedyś.
- Wedle życzenia - odszepnęłam wciąż uśmiechając się i ostrożnie rozczesując jej włosy.
 W głowie wciąż zastanawiałam się: jak namówić Styles'a do przyjazdu tutaj? Jeszcze w ogóle z nim o tym nie rozmawiałam... a Kath czeka na niego jak na zbawienie.

- Wiesz co...? - jej miękki głos pierwszy raz nie był przepełniony smutkiem - powoli zaczynam akceptować to, że jestem przykuta do wózka...
Poczułam zimną obręcz żalu zaciskającą się wokół mojej krtani.
- Kath...
- Nie przepraszaj - ucięła zanim skończyłam mówić - to nie twoja wina. Poza tym... minęło już osiem lat.
- Byłyśmy jeszcze dziećmi...
- To nie twoja wina, Lauro... naprawdę, nie obwiniam cię. To wszystko przez Louis'a, tylko że on już nie żyje... a nie wypada źle mówić o tych, których już nie ma.
Mieliśmy po 13 lat, gdy starszy kolega, Louise, wziął po kryjomu motocykl swojego starszego brata i chciał nas przewieźć. Ja odmówiłam... ale, że Louise podobał się bardzo Kathrine - nie odmówiła mu. Mieli wypadek na zakręcie i ze zbyt dużą prędkością wpadli na barierki. Louise zmarł podczas transportu do szpitala, a Kath skończyła ze złamaniem kręgosłupa i sparaliżowana od pasa w dół jeździ na wózku inwalidzkim.
Obwiniam się o jej kalectwo, bo nie przekonałam jej, żeby nie wsiadała na ten motocykl... nie dość, że musiała przejść długotrwałe leczenie i rehabilitację, to musiała również skorzystać z pomocy psychologa. Podczas rehabilitacji i wizyt u psychologa, gdzie okaleczała się niemiłosiernie, poznała wtedy też Styles'a... zakochała się w nim od pierwszego wejrzenia, a on zdawał się odwzajemniać jej uczucia. Choć według mnie, tylko współczuł jej losu i jak mi ostatnio wyznał... chciał spróbować "czegoś nowego".
Na to wspomnienie przeszedł mnie dreszcz i poczułam obrzydzenie.
- Proszę - szepnęłam z uśmiechem, gdy skończyłam zaplatać jej włosy i koniec związałam małą gumką.
- Dziękuję Laurko - zaśmiała się i gestem ręki nakazała pochylić się. Pocałowała mnie w policzek w ramach podziękowania. - jak zwykle, wyszedł pięknie. Dlaczego nie poszłaś na fryzjerstwo?
Wzruszyłam ramionami i uklęknęłam przed nią opierając ręce na jej kolanach i na nich głowę.
- Wiesz jak pociąga mnie aktorstwo.
- Wiem... wiem, że to kochasz... - głaskała mnie po głowie, a ja przymknęłam oczy wsłuchując się w szelest liści tańczących na wietrze i przerzucanych z kąta w kąt.
Pocałowała mnie w czubek głowy i westchnęła.
- Jest spokojnie, zupełnie tak jak za dawnych lat... tak jak dawniej...
- Sprowadzę go tu... Obiecuję.
- ... moja Laurko.

2 komentarze:

  1. O kurde, co się dzieje :o Styles nie jest grzecznym dzieciakiem tylko chłopakiem, któremu nie będzie trudno kogoś zabić. Chyba dlatego potrzebował psychologa, gdzie spotkał Kath....
    Czyli dlatego Laura z nim jest! Wszystko się wyjaśniło. Mam nadzieję, że uda jej się sprowadzić Hałego do K. i oni będą ze sobą szczęśliwi, a ona wróci do L.P, to byłoby perfekcyjne.
    I błąd Laury, że zostawiła ten swój pamiętnik na widoku, że bez problemu można było go wziąć i przeczytać cały.

    OdpowiedzUsuń
  2. prosze o next
    zapraszamy na nasze nowe opowiadanie --> http://hope-for-a-new-life-harry-styles.blogspot.com/ <-- z 1D w roli głównej.
    Czy Harry pozbiera się po utracie ukochanej?
    Czy spotka kogoś na swojej drodze?
    Czy będzie mu dane żyć długo i szczęśliwie?

    Tego wszystkiego dowiecie się czytając nasz blog.

    Zapraszamy

    ~Car and Tori

    OdpowiedzUsuń