czwartek, 1 maja 2014

15. Spread your wings, My little butterfly.

Przepraszam za ewentualne błędy i bla bla bla... ju noł, lmao.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------
Mimo ogromnego zmęczenia to z uśmiechem wróciłam do mojego mieszkania. Zrzuciłam torbę z ramienia i zsunęłam buty ze stóp jeszcze w korytarzu.
- Umieram... - mruknęłam cicho wchodząc do kuchni. Zrobiłam obiad, posprzątałam i opadłam na łóżko.
Wiatr przyjemnie wpadał do mojego pokoju z zapachem nadchodzącej burzy.
Otworzyłam książkę, notatki i tak po prostu zaczęłam się uczyć. Historia sztuki sama nie wejdzie do głowy i tak po prostu sobie nie będzie bez prześledzenia chociażby wzrokiem.
Nagle zrobiło się ciemno, nie zauważyłam nawet kiedy i musiałam włączyć lampkę.
Założyłam okulary i dalej uczyłam się nie zważając uwagi na błyskawice, których blask raz po raz rozświetlał cały pokój.
Spojrzałam na ciemne niebo... lunął gęsty deszcz, wiatr narastał i zaczął wyć wzbudzając we mnie zaczątki lęku.
- To tylko burza... - uspakajałam się powoli wstając z łóżka i podchodząc do okna - to tylko burza... deszcz, wiatr i wyładowania... - zamknęłam okno i w tym momencie zobaczyłam ogromną błyskawicę.
Zamarłam.
Nie minęło kilka sekund jak rozszedł się po całej okolicy niskotonowy grzmot.
- Ale pierdolnęło! - powiedziałam ze wciąż szeroko otwartymi oczami wracając na łóżko w stertę notatek.

Zadzwonił telefon.

- Halo? ...

*TRZY TYGODNIE PÓŹNIEJ*
- W końcu jesteśmy w Los Angeles.
- Ta... - burknęłam pod nosem, gdy nasz samolot wylądował.
- Macie jakieś problemy w związku?
- To nie jest związek.
- A co? - spytał manager wyciągając moją torbę podręczną z luku.
- Z mojej strony to tylko pozoracja związku.
- Mhm... - uśmiechnął się Sebastian - to dlaczego tak się nim przejmujesz?
- Muszę być wiarygodna.
- Kogo chcesz oszukać?  - ruszył do wyjścia, a ja za nim.
- ... Chyba tylko samą siebie.

Po chwili byliśmy już w drodze do naszego hotelu.
- Jak myślisz, co najbardziej może zaboleć? - spytałam idąc obok Sebastiana z kubkiem kawy.
- Zdrada... - mruknął i rozejrzał się - chodźmy tędy - dodał i popchnął mnie na prawo.
- Co? Czemu-... - zajrzałam zza jego ramienia i zobaczyłam Harrego z jakąś dziewczyną. Krew zagotowała mi się w żyłach od razu.
- Oh... nie zdążyłem - burknął i potarł swoją skroń.
- Specjalnie mnie tędy zabrałeś?! - spytałam zatrzymując się zła i patrząc wściekle na managera.
- No chyba sobie żartujesz?! Niby skąd miałem wiedzieć!
- Jesteś wyjątkowo utalentowany, czyż nie? - wysyczałam zła i wyrzuciłam kubek z nadpitą kawą do kosza na śmieci i wygrzebałam z torebki paczkę papierosów.
- O nie, nie... nie będziesz sobie psuć image'u w LA! - powiedział i chwycił mnie za nadgarstek i pociągnął w stronę studio.
- Laura? - usłyszałam głos Loczka, gdy wyrwałam rękę z żelaznego uścisku managera.
- Pamiętaj, że śpieszymy się na plan. - szepnął manager i posłał mordercze spojrzenie mojemu chłopakowi.
- Co ty tu robisz? - spytał z szerokim uśmiechem wpatrując się we mnie.
- Mogłabym spytać ciebie o to samo - odpowiedziałam chłodno posyłając przeciągłe spojrzenie na jego "towarzyszkę" stojącą w oddali.
- Oh ja-...
- Śpieszy nam się - wtrącił się manager stając pomiędzy nami z protekcjonalną aurą - życzyłbym sobie, żebyś już nigdy więcej nie zabierał pannie Williams czasu, w jakikolwiek sposób. Nie będę dwa razy powtarzał.
- Lauro, musimy porozmawiać - powiedział łapiąc mnie za ramię, a ja spojrzałam z odrazą na jego dłoń.
- Mamy jeszcze o czym?
- Lauro... - szepnął.
- Nie dotykaj mnie - strąciłam jego dłoń z mojego ramienia.
Sebastian uśmiechnął się głupio.
- Moja kochana Laura - objął mnie ramieniem ruszyliśmy w stronę studio.
- Zrywasz ze mną...?
Nic nie odpowiedziałam, tylko mocniej zaciskałam szczęki. Nie chciałam wszczynać kłótni na środku chodnika.

- Oddychaj głęboko - powiedział łagodnym tonem Sebastian.
- Nie dotykaj mnie, bo  zamorduję - spojrzałam na niego wściekle.
- Nie wyżywaj się na mnie.
- A na kim? na nim?!
- Nie żebym cię podpuszczał... ale jak myślisz, czyja to wina? - oparł się o framugę drzwi mojej garderoby.
- Chcesz powiedzieć, że moja, czy jego? - spojrzałam na niego badawczo, a na jego twarzy znów pojawił się ten szyderczy wyraz, którego najbardziej nienawidziłam u niego. - Jesteś moim managerem, a nie ojcem. Powinieneś mi doradzać.
- Doradzać w kwestiach związanych z twoją karierą i pracą, a nie życiem osobistym i problemach miłosnych - wzruszył ramionami.
- A czy moje, jak to ująłeś problemy miłosne nie mają wpływu na moją karierę, dlatego tak tym się interesujesz i niekiedy masz wpływ na niektóre wydarzenia?
- Lubię twoją bystrość, ale to nie jest do końca tak, jak to przedstawiasz - westchnął teatralnie - nie rób ze mnie wilka w przebraniu owcy.
- Wcale tego nie robię. Po prostu zdążyłam cię już trochę poznać.
- Co ty o mnie wiesz, Lauro - uśmiechnął się tajemniczo co wymusiło u mnie zastanowienie się nad tym.
- Więc-...
- Wkładaj maskę na buzię i do roboty.
- Jasne - powiedziałam cicho i uśmiechnęłam się sztucznie.
- Właśnie tak.
Z uśmiechem pozowałam do zdjęć, potem udzielałam wywiadu i późnym wieczorem wstąpiliśmy do włoskiej restauracji.
- Oh... - spojrzałam na telefon i skrzywiłam się na widok 30 nieodebranych połączeń od Styles'a.
- Ex-chłopak?
- Nie zerwaliśmy ze sobą - spojrzałam rozzłoszczona na managera.
- Kwestia tygodnia.
- A ty co? Wróżką jesteś? - wysyczałam zła.
Już sama nie wiem na kogo bardziej jestem zła, na Harrego, który nie wiem co robił z jakąś dziewczyną, czy na managera, który ciągle mnie podpuszcza.
- Idę zadzwonić.
- Zamierzasz się z nim dzisiaj jeszcze spotkać? Wiesz która jest godzina? Jutro bardzo wcześnie rano zaczynamy.
- O mnie się nie martw.
"Schowałam się" w łazience i wybrałam numer Loczka.
- Telefon Harrego, słucham? - kobiecy głos sprawił, że miałam ochotę coś rozwalić.
- Chcę rozmawiać z Harrym.
- Nie może teraz rozmawiać, bierze prysznic.
- Nie obchodzi mnie to.
- Mam  mu zanieść telefon? - usłyszałam typową złośliwość w głosie.
- Nie dzięki, zadzwonię za 10 minut - odpowiedziałam słodko - gdyby skończył wcześniej, przekaż mu, że jego dziewczyna dzwoniła - uśmiechnęłam się do swojego odbicia.
- Oczywiśc-...
Rozłączyłam się.
- Wydrapię jej oczy zaraz po tym, jak wyciągnę jej wszystkie wnętrzności.

Wdech i wydech. 

Odlicz od dziesięciu do zera...

10...

9...

8...

7...

6...

- Pięć... - wydech... wdech - cztery-... no kurwa, to nie pomaga! - warknęłam rozzłoszczona, prawie zupełnie zapominając o tym, że jestem w tej restauracji z managerem.
Wyszłam z łazienki i skierowałam się do stolika, przy którym czekał na mnie Sebastian.
- Coś długo ci to zajęło... problemy z żołądkiem?
- Dobrze wiesz, że poszłam zadzwonić, a nie za potrzebą fizjologiczną.
- No tak, tak... próba odzyskania ex-chłopaka.
- Sebastian.
- Dobrze, dobrze... już przestaję - powiedział i chwycił delikatnie moją dłoń, wyczekując kolejnych słów.
- Wracamy już? - szepnęłam spuszczając wzrok na nasze dłonie.
- Oczywiście. - jego głos złagodniał, jak zawsze gdy schylałam głowę z pokorą, choć nie zawsze w sensie dosłownym.
Zadzwoniłam ponownie, lecz tym razem nikt nie odebrał.
Napisałam mu wiadomość "dziś w moim hotelu o 3:00 będziesz miał jedyną szansę, żeby wszystko wytłumaczyć." do tego podałam adres hotelu oraz numer pokoju.

- Swój pokój mam piętro wyżej - powiedział Bastian zatrzymując się pod drzwiami mojego pokoju - zostać z tobą? - spytał patrząc na mnie bez jakiegokolwiek wyrazu, który zdradziłby mi o czym teraz myśli lub czego chce.
- Jeśli chcesz, możesz dotrzymać mi towarzystwa... - powiedziałam z zalotnym spojrzeniem chwytając za jego krawat i przyciągając go bliżej siebie. Oparł się przedramieniem o drzwi nad moją głową i patrzył na mnie z góry.
- Jestem twoim opiekunem.
- Tylko w show biznesie.
- Nie tylko - powiedział normalnym głosem - jesteś dla mnie jak-...
- Nie kończ - przerwałam mu kładąc dłoń na jego ustach - nie chcę tego słuchać.
- Mhm - wymruczał zza mojej dłoni.
- Bez zobowiązań - uśmiechnęłam się z przegryzioną dolną wargą ust wciąż trzymając jedną ręką jego krawat, a drugą pośpiesznie otwierałam drzwi kartą magnetyczną.
- Niech ci będzie...
Wpadliśmy do pokoju i rozbieraliśmy się pośpiesznie potykając o własne nogi.
Nie pozwolił mi w ogóle przejąć inicjatywy, wolał zrobić wszystko sam.
- Nie będziesz mieć nade mną kontroli - wyszeptał mi do ucha dotykając wszędzie i rozpalając mnie od środka. Wcale się nie śpieszył, robił wszystko powoli, cierpliwie, dbając o każdy centymetr mojego ciała.
- Ale chcę...
- Przestań zaspokajać innych, pomyśl raz o sobie - spojrzałam mu w oczy, które były ledwo widoczne w ciemnym pokoju. Dotknęłam jego twarzy - to też moja egoistyczna zachcianka, żeby mieć cię pod stuprocentową kontrolą.
Dalej już były tylko jego polecenia nie pozwalające mi na podjęcie zbytnich działań, gorący oddech, mokre pocałunki, regulacja oddechu... powoli wykonywane pchnięcia, jakby  starał się sprecyzować je, udoskonalić. Celowo przedłużał moment kulminacyjny, doprowadzając moje ciało prawie do obłędu.
- Zawsze tak robisz? - spytałam już ciężko dysząc pod nim i wbijając paznokcie w jego umięśnione ramiona.
- Co robię?
- Pytam, czy zawsze w taki sposób się pieprzysz.
- Nie pieprzę się, to tylko-... - pchnął mocniej doprowadzając mnie do orgazmu, w czasie którego również doszedł. - zaspakajanie ludzkiej natury.
- Już myślałam, że powiesz akt miłosny. - zaśmiałam się pod nosem dochodząc do siebie. - Dobry jesteś w te klocki - przyznałam z autentycznym uznaniem.
- Nie jestem małolatem, ale to fakt... jestem najlepszy - pocałował mnie w usta, czym zaskoczył mnie totalnie.
- Chyba mianuję cię moim pełnoetatowym managerem-kochankiem - przejechałam dłońmi po jego ramionach z uśmiechem satysfakcji.
- To jeszcze nie koniec - szepnął tajemniczo.
- Co masz jeszcze w zanadrzu? - spytałam czując, że serce mocniej zaczyna mi bić w piersi.
- Same przyjemne rzeczy - wymruczał cicho na co roześmiałam się.
- Już się nie mogę doczekać.

*Harry*
Wszedłem do hotelu, o którym napisała mi wcześniej Laura. Mimo pytań ochroniarza, co robię tu o tej porze itp. wpuścił mnie do środka.
Znalazłem się pod drzwiami jej pokoju i zapukałem do drzwi.
Cisza...
Po chwili klamka ustąpiła i drzwi się uchyliły.
- W czym mogę pomóc? - spytał brunet o ciemnych włosach w nieładzie i z podrapanymi ramionami.
- Ee... - bąknąłem pod nosem.
- Oh... Harry Styles - uśmiechnął się szyderczo i wtedy rozpoznałem w nim managera Laury - co tu robisz o tej porze?
- Miałem spotkać się z Laurą w tym pokoju - powiedziałem cicho ze zmarszczonymi brwiami - musiałam najwidoczniej pomylić pokoje.
- Oh nie, nie... to jest pokój Laury - powiedział stojąc w samych bokserkach - niestety, Laura już śpi. Może porozmawiacie innym razem?
- Czy wy...? - zacząłem niepewnie, a on gestem ręki pokazał mi, żebym się przybliżył, i tak zrobiłem.
- Jeśli nie potrafisz zaspokoić dziewczyny, to musisz wiedzieć, że ktoś inny to zrobi za ciebie.
- Ty-! - złapałem go szyję ze złości.
- No i co? - uśmiechnął się - Spróbujesz mnie uderzyć, czy udusić? - puściłem go z milionem myśli kotłujących się w mojej głowie. - Tak też myślałem.
- Zmusiłeś ją do tego? - wzruszył ramionami.
- Sama zaproponowała... a co gorsze dla ciebie, w ogóle tego nie żałowała.
Ogłuchłem od emocji. Nie słyszałem już nic co do mnie mówił, nie słyszałem już nic poza biciem mojego serca.
Wyszedłem z hotelu i gdy rozejrzałem się, nie wiem jakim sposobem znalazłem się w połowie drogi do mojego hotelu.
Czułem się jakbym był pijany z urywającym się filmem, karuzelą przed oczami...
- Dlaczego? - szepnąłem stojąc pod prysznicem i zimną wodą uderzającą o moją skórę. Nic nie rozumiałem w tym momencie... a szczególnie połączenia od "Laura", które wciąż trwało i trwało... nie chciało się urwać.

3 komentarze:

  1. o kurwa, co się dzieje xd

    po prostu zwyczajnie nie ogarniam, burza, Sebastian, laska z Stajlesem, prysznic, ruchanko, Harry który jest smutny i zarazem wściekły. nie wiem, co o tym wszystkim myśleć, nie jestem w stanie wysnuć żadnego porządnego wniosku, rozwaliłaś mnie tym rozdziałem dosłownie na łopatki. jestem w szoku.
    gratuluję do doprowadzenia u mnie takiego stanu, mam nadzieję, że Styles wróci do Laury, bo ten Sebastian mi się fchuj nie podoba :P

    OdpowiedzUsuń
  2. To jest boskie <3 nie mogę się doczekać następnego rozdziału :D trzyma nieźle w napięciu :P

    OdpowiedzUsuń
  3. świetny rozdział jak zawsze oczywiście. Czekam na nexta < 3
    Zapraszam do mnie http://fan-fiction-fifty-shades-of-styles.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń