czwartek, 2 stycznia 2014

10. Niespodziewany obrót sytuacji

 Sory za taką obsuwę czasową, ale nie potrafiłam wybrnąć z martwego punktu.
Rozdział jaki jest, taki jest... będą lepsze, oraz ciekawa jestem waszych opinii - komentujcie.
Aa... i sory za błędy, nie przeglądałam tego drugi raz, ale zrobię to, gdy znajdę chwilę czasu. ;)

btw. Witam w Nowym, 2014 roku!!!! xo
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
*Liam*
Wróciliśmy wszyscy do Londynu i zanim mieliśmy zacząć koncertowanie, dostaliśmy jeszcze trzy dni na wyszalenie się po klubach. Tym razem czekała nas bardzo długa trasa koncertowa.

Nawaleni już w cztery dupy poszliśmy z Hazzą i Luisem do kolejnego klubu.
- LIAM! - wykrzyczał Harry z przerażonym spojrzeniem.
- Co się stało?
- WIDZIAŁEM JĄ - powiedział, a mnie stanęła gula w gardle.
- Co?
- Tańczy koło konsoli DJ'a - powiedział Hazza, więc podeszliśmy tam.
Nie było mowy o pomyłce, to była Laura, a gdy nas zauważyła zaczęła bardziej prowokacyjnie tańczyć lub miałem po prostu zwidy.
- Hazza, nie rób nic głupiego - powiedziałem do przyjaciela widząc, że chce tam podejść - wiesz, że wszyscy nas znają i bardzo łatwo o skandal.
- Zamknij się! - wykrzyczał pijany i zły Hazza.
Złapałem go za ramię i wyprowadziłem w cichsze miejsce.
- Harry - zgromiłem go spojrzeniem - wiesz, że manager się wkurzy, gdy będzie kolejny skandal z tobą w roli głównej? Ona cię tylko prowokuje!
- Co ty o niej wiesz?! - szarpał się ze mną loczek.
- A DUŻO WIEM!
- Niby skąd?! Spałeś z nią?! - zamilkłem, a Hazza otworzył szeroko usta.
- Nie - skłamałem i przeczesałem dłońmi włosy - ten tydzień spędziłem w willi u mojej ciotki... i nie zgadniesz, kto jest jej CÓRKĄ - warknąłem zły. Będąc pod wpływem alkoholu nie potrafiłem zapanować nad emocjami i ugryźć się w język, czego bardzo często żałowałem.
- NIE MÓW.
- Tak, Harry. Laura jest jej pasierbicą.
- Kim? - uniósł wysoko brwi.
- Córką jej nowego męża.
- Dlaczego nic mi o tym nie powiedziałeś?! - spytał z wyrzutami Hazza łapiąc za moją koszulkę tuż przy szyi.
- I co byś zrobił? Przyjechał i odpierdalał jakieś szopki? - zamilkł.
- Sorry, stary. - mruknął po chwili namysłu, a ja poklepałem go po plecach.
- Wracajmy do środka - w klubie wypiliśmy kolejne drinki i szczerze mówiąc, musiałem siedzieć z Lou, gdy Harry bawił się na parkiecie, bo nie byłem wstanie ustać dłużej na nogach.
- Gdzie Hazza? - spytał Lou.
- Bawi się na parkiecie.
- Nie widzę go już dłuższą chwilę - powiedział Lou i z zatroskanym wzrokiem szukał loczka - już go widzę. Obmacuje się z jakąś dziewczyną.
- Co? - spytałem i szukałem go wzrokiem. - Laura - bąknąłem pod nosem i chciałem wstać, lecz Lou pociągnął mnie za rękę w dół.
- Zostaw go, to jego sprawa - posłał mi wymowne spojrzenie, więc usiadłem i dalej sączyłem swojego drinka.
Lou miał rację... nie powinienem się w to wtrącać, ale z drugiej strony... to mój przyjaciel.

*Harry*
- Lauro -  wyszeptałem, gdy wiła się przy mnie w tańcu - proszę, poświęć mi chwilę uwagi.
- Słucham - wyszeptała splatając ręce na moim karku, a ja docisnąłem ją do siebie, zupełnie tak, jakby była tylko moja.
- Chciałbym-... - zamyśliłem się, bo nie byłem pewny, czy to, co chcę jej powiedzieć jest odpowiednie w tej chwili. - chcę cię pocałować - powiedziałem, a ona zaśmiała się.
Czy to było takie śmieszne?
- Styles, czy ty naprawdę myślisz, że jestem właśnie taka? Myślisz, że jak Harry Dupek Styles powie, że chce pocałować daną dziewczynę, to każda ulegnie i będzie na skinienie palca? - ściągnąłem ku sobie brwi - nie jest tak Styles. Ja taka nie jestem - dodała delikatnie wplatając palce w moje włosy.
- Nigdy na nikim tak mi nie zależało - przyznałem się, choć wiedziałem, że to są w dużej mierze pijackie majaki - wiem, że Liam był u ciebie.
- Oh? - uśmiechnęła się pod nosem - co jeszcze ci powiedział?
- Że jesteście jakąśtam rodziną.
- Niespokrewnioną - odpowiedziała ze wzruszeniem ramion - co ty tak właściwie chcesz, Styles? - spytała patrząc prosto w moje oczy. Przełknąłem ciężko ślinę.
Zawsze będę mógł zwalić winę na to, że byłem pijany.
- Ciebie.

Cała reszta potoczyła się niesamowicie szybko, gdy zaciągnęła mnie do baru i zamówiła nam drinki. Nie chciałem już więcej pić, czułem, że kolejny drink będzie ostatnim gwoździem do zgonu, mimo to, nie odmówiłem jej.

- Co? - spytałem widząc jak idzie po ławce z butelką piwa w ręce. - Spadniesz.
- Ja? - roześmiała się, a mnie zrobiło się niedobrze.
- Gdzie idziemy? - spytałem siadając na ławce, po której właśnie przeszła.
- A tu i tam... - powiedziała wymijająco.
- Co było w tym drinku?
- Oh, nic takiego.
- Dosypałaś coś do niego? - spojrzałem na nią zły, choć kręciło mi się w głowie i było mi niedobrze.
- Ja osobiście nic ci nie dosypałam - odpowiedziała stając naprzeciwko mnie.
- Ten barman-... - zamknąłem oczy i czułem się jak na karuzeli.
- On nic nie zrobił, nie obwiniaj go. Sam namieszałeś, nie musiałeś brać tej amfetaminy - powiedziała chłodnym tonem - będziesz miał ciężką noc... - westchnęła i położyła swoją zimną dłoń na moim policzku. Kojące.
- Amfetamina?
- Nie pamiętasz? - nachyliła się blisko.
Poczułem jej ciepły, lekko zabarwiony alkoholem oddech na swoich ustach.
- Co?

*Laura*
- Kurcze... będę mieć przez ciebie kłopoty, jak ktoś się dowie... - warknęłam zła i rozglądałam się dookoła, czy nikt nas nie widzi.
Jutro go okrzyczę, gdy poczuje się lepiej.
- Niedobrze mi... - stwierdził, więc szybko spojrzałam na niego z wysoko uniesionymi brwiami.
- Tylko nie rzygaj na mnie! - krzyknęłam i odskoczyłam w porę. Weszłam na ławkę i przykucnęłam koło niego, kładąc dłoń na jego pofalowanych włosach - co ja z tobą mam... - westchnęłam ciężko i czekałam aż mu trochę przejdzie.
Gdzie się podziały twoje loczki, Styles?
- Laura...
- Co? - spytałam wciąż gładząc go delikatnie po głowie.
- Ale wstyd... - jęknął cicho.
Prychnęłam pod nosem.
-Wstyd to jest mnie, że muszę się tobą zajmować teraz - szepnęłam i chwyciłam go pod rękę - możesz iść? - pociągnęłam go lekko w górę.
- Jasne - odpowiedział zbyt pewny siebie, bo większość jego ciężaru, musiałam ja dźwigać, gdy wspierał się na mnie.
- Boże, ale jesteś ciężki... - jęknęłam prowadząc go.
- Zamówmy taksówkę.
- W takim stanie? Prędzej nas gość wyrzuci.
- Każdy ma swoją cenę - powiedział sięgając do kieszeni.
- Nic ci nie będzie jak się przejdziesz - stwierdziłam i zaprowadziłam go do siebie - i przestań to robić.
- Co robić? - przemilczałam to.

- Mieszkasz tu? - spytał przyglądając się salonowi.
- Zanim się położysz, to weź prysznic, albo kąpiel i przebierz się w czyste ubrania, bo śmierdzisz - powiedziałam stając za nim z rękami skrzyżowanymi na klatce piersiowej - wszystko już przygotowałam.
- Dzięki - nachylił się w moją stronę, lecz ja skrzywiłam się.
- Ughhh... Śmierdzisz rzygami, alkoholem i papierosami, nie ma mowy - podprowadziłam go do łazienki i zamknęłam za nim drzwi.
Usłyszałam jak odkręca wodę i napełnia wannę.
Czyli jednak kąpiel w wannie.

Dźwięk tłuczonego szła sprawił, że drgnęłam i niespokojnie spojrzałam w stronę drzwi.
- Laura! - usłyszałam wołanie mojego imienia z łazienki, gdy robiłam nieco późną "kolację".
- Tak?
- Możesz mi pomóc?
- Co...? - zmarszczyłam brwi i podeszłam do drzwi łazienki - co zrobiłeś?
- Bo ja-...
- No co? - spytałam i weszłam do środka.
Na całą łazienkę było czuć moje ulubione perfumy, a na podłodze leżało szkło i krew.
- Przepraszam - wybełkotał zbierając szkło.
- Oh... - jęknęłam podnosząc go za łokieć z podłogi - niezdara z ciebie - mruknęłam przyglądając się jego krwawiącej dłoni.
- Nie chciałem jej stłuc... - tłumaczył się, gdy ja szukałam środków do opatrzenia rany.
- To nie jest teraz ważne, daj rękę - powiedziałam, a on nawet nie drgnął.
- Ręcznik mi spadnie.
- A to jakiś problem? - faktycznie, był owinięty tylko ręcznikiem.
- W sumie, to nie.
- Masz przecież drugą rękę - wywróciłam oczami i siłą przyciągnęłam jego zranioną dłoń nad zlew - może piec troszkę - dodałam i obficie przemyłam mu ranę. Zaczął się drzeć, jakbym zdzierała mu paznokcie na żywca.
- Słabo mi... - spojrzałam na niego.
Był cały blady na twarzy.
- Nawet mi tu nie mdlej, bo nie dam rady cię unieść! - w tempie ekspresowym zaopatrzyłam mu dłoń i zawinęłam bandażem.
- Auć... - jęknął przyglądając się opatrunkowi.
- Posprzątam... - mruknęłam i poszłam po odkurzacz - jeszcze się nie ubrałeś? - spytałam wchodząc ponownie do łazienki z odkurzaczem.
- Chyba nie dam rady sam się ubrać - uniosłam wyżej jedną brew i rzuciłam mu puchaty szlafrok.
- To chociaż to załóż.

Gdy udało mi się go wygonić z łazienki w szlafroku, poodkurzałam te najmniejsze odłamki szkła, pościerałam podłogę i uchyliłam okno, by wywietrzyć zapach perfum.
- Zupełnie jak dziecko... sprawia same problemy - psioczyłam cicho pod nosem wychodząc z dużymi kawałkami szkła - o! Widzę, że sam się obsłużyłeś - rzuciłam nieco cynicznie, widząc jak je kanapki - mogłeś na mnie poczekać.
- Chcesz jedną?
- Nie - uśmiechnęłam się lekko i usiadłam na blacie z gorącym kubkiem herbaty - widzę, że już ci lepiej...
-  Tak - przełknął kęs - o co chodziło ci z tą amfetaminą? - spytał, a ja wzruszyłam ramionami.
- Ściema.
- Kłamałaś?
- Nie, oczywiście, że nie! Ładnie mówiąc, wkręcałam ci coś czego tak naprawdę nie było.
- Czyli kłamałaś?
- Jakbyś zmieszał amfę z tym wszystkim, to byś wciąż rzygał jak bury kot i to dalej niż widzisz.
- Skąd wiesz?
- "Kłamałaś?", "skąd wiesz?" - zacytowałam go naśladując jego głos - co cię to obchodzi? Jak ci nie pasuje, że cię tak ugościłam to wynocha - dodałam mierząc go wściekłym spojrzeniem, a on uniósł ręce do góry w geście poddania.
- Nic już nie mówię.
- I dobrze, nie zamierzam cię ratować, gdy się zakrztusisz - wyszłam z kuchni i pościeliłam sobie łóżko.
- A ja gdzie mam spać?
- Na sofie? - odpowiedziałam pytaniem na jego pytanie i powiodłam za jego wzrokiem na sofę, na której był koc i poduszka - chyba, że wolisz na podłodze.
- Nie, dzięki. Jest okej - powiedział bez przekonania, więc zgasiłam światło - dobranoc.

- Możesz przestać się wiercić?!
- Nie wygodnie mi...
- A wiesz co mnie to obchodzi? - spytałam, na zewnątrz robiło się już jasno - gówno mnie to obchodzi.
- Mogę spać z tobą? - spytał cicho, a ja nic nie odpowiedziałam...
- Nigdy więcej, nie chcę mieć z tobą NIC wspólnego - warknęłam zła, gdy wpakował się do mojego łóżka - czuję się jak niańka 5-letniego dziecka.
- Dziękuję - pocałował mnie w szyję i westchnął cicho.
- Cholerny, rozpuszczony gówniarz... - mruczałam cicho pod nosem wciąż zła na niego.

Obudził mnie budzik.
- Cholera... - mruknęłam - muszę iść na zajęcia.
 Wyplątywałam się z ramion Styles'a, które -nie wiedząc kiedy- objęły mnie.
- Śpij - powiedział sennie Styles przyciągając mnie bliżej siebie, więc trzasnęłam go lekko z otwartej dłoni w twarz.
Otworzył oczy i wgapiał się we mnie tymi zdziwionymi, zielonymi ślepiami.
- Muszę iść na zajęcia, zboczeńcu - powiedziałam patrząc w te kocie oczy - poza tym, nie pytałeś się, czy możesz mnie obejmować.
- A muszę się pytać o takie rzeczy?
- Nie mamy ze sobą nic wspólnego, tylko wyświadczyłam ci przysługę, za którą słono zapłacisz - uśmiechnęłam się diabelsko na myśl, co sobie od niego zażyczę za przenocowanie go i uratowanie mu tyłka od kolejnego skandalu.
- Zastanawiam się - wierzchem dłoni pogładził mój policzek zupełnie ignorując wcześniejszą wymianę zdań - jak to by było, móc budzić się przy tobie codziennie... - i znów posłał ten zniewalający uśmiech.
Uniosłam wysoko brwi i odruchowo odsunęłam go daleko od siebie.
- Możesz zostać jak długo chcesz, ja wychodzę - zadeklarowałam i otworzyłam okno na oścież pozwalając porannym promieniom wedrzeć się do środka - gdy wyjdziesz, drzwi same się zamkną.
- TO BOLI! - zawył Styles, na co ja uśmiechnęłam się pod nosem.
- Kac ma to do siebie, że głowa boli.
Zaczęłam szukać ubrań, kręcić się po całym mieszkaniu i robiąc w międzyczasie śniadanie... makijaż... po śniadaniu umyłam zęby, potem fryzura i przebrałam się.
Zajrzałam do pokoju.
Styles spał jak małe dziecko z takim wyjątkiem, że schował głowę pod poduszkę.
Zrobiłam mu zdjęcie, by móc go później szantażować.
- Wychodzę, śniadanie masz w kuchni - powiedziałam cicho i wyszłam.

- Nienawidzę go... po prostu nienawidzę! - powiedziałam cicho sama do siebie, wsiadając do metra i wkładając do uszu słuchawki. Na czas dotarcia do uczelni moje myśli porwała muzyka.

5 komentarzy:

  1. ajdhskldfjkd dzieje sięęę.
    Czyżby Laura w końcu przestała się bawić uczuciami chłopaków? Kurczę, Harry i Liam, będzie ostro, jak się prześpi z Stylesem, a potem oni nawzajem sobie o tym powiedzą. XD

    OdpowiedzUsuń
  2. Super!! Zapraszam do mnie na opowiadanie o Harrym
    http://harry-styles-moim-bogiem.blogspot.com/?m=1

    OdpowiedzUsuń
  3. Geanialne!!! Zapraszam do mnie na opowiadanie o Harrym
    http://harry-styles-moim-bogiem.blogspot.com/?m=1

    OdpowiedzUsuń
  4. Przyznam, że na początku nie mogłam się połapać i zorientować, kto co itp... (może dlatego, że 1D to KOMPLETNIE nie moja bajka), ale... ale podoba mi się:)
    Bardzo wyrazista bohaterka, bezczelna, egocentryczna i bezwzględna, zimna suka... ciekawe, czy złagodnieje... :)
    Chwilą wolną zapraszam do mnie
    http://www.xtianczyliajlowjudobolu.blogspot.de/
    http://www.niebieskietrampki.blogspot.de/
    tematyka a jakże, miłosna, choć bohaterzy inni :)
    Weny i czekam na kolejny!

    OdpowiedzUsuń