czwartek, 7 listopada 2013

06. My private swimming instructor - Liam Payne.

Rano obudził mnie okropny skurcz żołądka... byłem głody jak cholera.
Zszedłem na dół, do kuchni, ale nikogo tam wciąż nie było. W domu panowała idealna cisza.
- Laura? - zawołałem lekko zachrypniętym głosem.

Odpowiedziała mi cisza.  ... Jak słodko.

- LAURA? - zawołałem głośniej, a w brzuchu zaburczało mi. - Laaaauraaaa - zawołałem przeciągle wchodząc na pierwsze piętro i masując swój brzuch. - Wstałaś już? - spytałem uchylając lekko drzwi do jej pokoju.

Okno było szeroko otworzone, zasłony falowały pod wpływem wiatru, a promienie słońca padały na jej nogi.
Spała w stanowczo krótkich szortach i białej ponaciąganej bokserce.

Liam, nie patrz... masz dziewczynę, którą bardzo kochasz.

- Lauraa, wstawaaaaj - powiedziałem cicho. A niech to szlag... Postawiłem prawą stopę w jej pokoju. No to przepadłem. - Laaaura - wyszeptałem przeciągle kucając koło jej łóżka i opierając łokcie na materacu.
- Mhmm... - wymruczała tak rozkosznie, że nie potrafiłem się nie uśmiechnąć.
- Lauraaa, głodny jestem - powiedziałem i szturchnąłem ją palcem w ramię.
- Idź żreć trawę - wymruczała odwracając się do mnie plecami i zadzierając kołdrę aż po szyję.
- Laura, wstawaaaj - mówiłem dalej szturchając jej ramię. - Głodny jestem, zrób mi śniadanie.
- Kurwa no... masz ręce i nogi.
- L - A - U - R - A.... LAURA - przeliterowałem jej imię na co odwróciła głowę w moją stronę i mrużąc lekko oczy spojrzała na mnie.
- Co?
- Głodny jestem, pora na śniadanko - przetarła zaspaną twarz i widziałem jak zaskoczenie na jej twarzy ustępuje złości.
- WYPIERDALAJ STĄD ZBOCZEŃCU!!!! - wykrzyczała rzucając we mnie dużym i o dziwo ciężkim miśkiem, którego miała pod ręką i okryła się szczelnie pościelą.
- Przecież nie jesteś naga?
- WYNOCHA! - warknęła i wskazała palcem drzwi.

Lekko zdezorientowany wstałem i bez słowa opuściłem jej pokój.

Nie spodziewałem się takiej reakcji.  NIE PO NIEJ.


***

Zszedłem na dół do kuchni i stanąłem przed szafkami.
- Dobra... gdzie jest herbata? - mruknąłem cicho sam do siebie pocierając palcami dłoni o lekki zarost na podbródku.
- Górna szafka po prawej stronie. - usłyszałem jej głos i aż wzdrygnąłem się na dźwięk jej głosu.

Zmierzyłem ją szybko wzrokiem... jedynie co zrobiła, to naciągnęła na tyłek krótkie jeansowe szorty i związała włosy w wysokiego koka... no... i miała japonki na stopach.

- Chyba czegoś zapomniałaś - powiedziałem głupio to co na język mi się nawinęło, aż miałem ochotę strzelić sobie w ryj.
- Chodzi ci o stanik? - spytała unosząc wysoko prawą brew - nie mam sobie nic do zarzucenia - odpowiedziała bezczelnie i przepchnęła mnie biodrem. - z drogi... LAIKU.

Już miałem jej coś odpowiedzieć, ale w ostatniej chwili ugryzłem się w język i usiadłem przy stole obserwując ją uważnie.
- Co chcesz na śniadanie?
- A co umiesz zrobić? - spytałem, a ona wzruszyła ramionami.
- Amerykańskie Pancakes z syropem klonowym mogą być? - kiwnąłem twierdząco głową czując w ustach napływ śliny.
Zanim wzięła się za smażenie tych naleśników, zrobiła nam herbaty.

Po dłuższej chwili postawiła przede mną talerz naleśników i syrop klonowy.

- Bon appetit, Payne - powiedziała siadając na przeciwko z kubkiem herbaty.
- Chyba... lekko ci się przypaliły te naleśniki, co nie? - powiedziałem przyglądając się czarnym z obydwu stron "naleśnikom".
- Mają chrupiącą skórkę - odpowiedziała beznamiętnie - no dalej, wcinaj...
- Chrupiącą skórkę mówisz? - spytałem z niedowierzaniem i przyjrzałem się jej oczom - TO JEST CZARNE JAK WĘGIEL.
- Oj taam, nikomu trochę węgla jeszcze nie zaszkodziło - powiedziała, a gdy wziąłem pierwszy kęs... mało co nie zwymiotowałem.

Zadrgały jej kąciki ust...  O NIE.  
Ona zrobiła to specjalnie.

Przełknąłem ciężko pierwszy kęs.

- Zrobić więcej? - spytała słodkim głosem, a ja? Postarałem się zachować spokój... nie dać się ponieść PIERDOLONYM... ZŁYM... EMOCJOM.

- Dziękuję, nie trzeba - uraczyłem ją przemiłym uśmiechem.

Nie dam ci się sprowokować, Lauro.

*Laura*
Specjalnie użyłam zbyt dużo cukru i przypaliłam te naleśniki, a on z uśmiechem podziękował.

Przyjąłeś moje wyzwanie? Cieszy mnie to bardzo.

Zjadł ostatniego, spalonego na węgiel naleśnika, już miałam bić mu brawo, gdy otarł usta chusteczką, wstał od stołu, wziął pusty talerz i wstawił go do zlewu.
- Dziękuję - powiedział nachylając się i całując mnie w policzek.
- Proszę bardzo - odpowiedziałam spokojnie z lekkim uśmiechem na ustach, choć w środku byłam wmieszana w błoto... - pozmywam naczynia, nie trudź się.
- Nie, nie - zaprzeczył, gdy wstałam i chciałam pozmywać naczynia - ty gotowałaś, to ja posprzątam - uparł się, więc podparłam dłonie o biodra.
- Proszę cię, odsuń się. Sama pozmywam naczynia.
- Nie.
- Liam, proszę.
- Pozmywam, nie przejmuj się tym. Dopij herbatę.
- Liam.
- LAURO. Usiądź.
- Nie - powiedziałam i złapałam go lekko w łokciu odciągając od zlewu - proszę cię, zostaw to.
- Dlaczego jesteś taka uparta?
- A ty?
- Dzielimy się obowiązkami po równo, nie?
- NIE. Ja pozmywam naczynia.
- NIE.
- Liam, do cholery! - jęknęłam próbując odciągnąć go za łokieć od zlewu, a on tylko śmiał się pod nosem.

Jest za silny... muszę zmienić taktykę.


*Liam*
Ledwo powstrzymywałem się od śmiechu widząc, jak usilnie próbuje odciągnąć mnie od zlewu.

Dlaczego tak bardzo jej na tym zależy, żeby pozmywać naczynia?
 
- Liam, proszę cię... - wyszeptała tuż przy moim karku obejmując mnie w pasie i przylegając ciałem do moich pleców.

Nie myśl o tym, że ona nie ma teraz na sobie-... Nawet nie dokończyłem tej myśli, a poczułem jej piersi na plecach -...stanika.

O BOŻE... dlaczego.

- Lauro, to nie jest dobry pomysł - powiedziałem i spiąłem się cały.

Zesztywniałem jak te zwierzaki w kreskówkach.

- Odejdź od zlewu, ja to zrobię - jej głos stał się miękki i strasznie kobiecy, a wypowiedzi wieloznaczne.

Gdy jej dłonie zaczęły wędrować po koszulce w górę poczułem się jak u masażysty, bardzo zrelaksowany i odpływałem myślami gdzieś indziej.
- Lauro, ja pozmywam naczynia - dalej upierałem się przy swoim do czasu, aż jej usta musnęły mój kark raz, drugi, trzeci... odskoczyłem od niej jak oparzony, bo przed oczami, zobaczyłem obraz mojej dziewczyny.

Stanęła przy zlewie i patrzyła na mnie w sposób, jaki wyobrażałem sobie wczoraj przed snem.

To nie może dziać się naprawdę.

Zrobiła powolny, ale i bardzo kokieteryjny krok w moją stronę, a ja -przygniatany poczuciem winy- odsunąłem się w stronę stołu z rękami uniesionymi w geście poddania.

- Nie mogę.
- Możesz... - wyszeptała oblizując wargi ust i powoli ilustrując mnie od góry do dołu - nikt się nie dowie.
- Lauro... - powiedziałem marszcząc złowrogo brwi - jestem szczęśliwy w związku, w którym teraz jestem...
- A w czym w twoim związku przeszkadza ci to, że umyję naczynia za ciebie? - spytała już normalnym tonem z wysoko uniesionymi brwiami.

Hę?

Stanąłem jak wryty w podłogę.

- Czy ty-...?
- Siłą nie odciągnęłabym cię od zlewu, jestem za słaba - odpowiedziała i zaczęła myć naczynia, a ja uderzyłem się z otwartej dłoni w czoło.

Liam, jak ty głupi jesteś... co ty w ogóle sobie wyobrażałeś?

- To było bardzo niefajne, wiesz? - powiedziałem, a ona zaśmiała się pod nosem i zaczęła cicho śpiewać jakąś piosenkę.
- Tym razem ci odpuszczę... - powiedziałem i pogroziłem jej palcem, na co ona wytknęła język.

To straszne, co kobiety potrafią z nami zrobić...


***

Wybrałem się na "przechadzkę" po posiadłości ciotki... była OGROMNA, ale najcudowniejsze miejsce znalazłem właśnie teraz.

Materiałowy hamak aż błagał, żeby się w nim położyć i zdrzemnąć na chwilę.

Laura przepadła gdzieś, prawdopodobnie siedziała w swoim pokoju, a ja, po ciężkostrawnym śniadaniu musiałem odpocząć.

Rozchyliłem materiał hamaka i władowałem się do środka próbując utrzymać równowagę.

- Co jest?! - jęknąłem, gdy coś wbijało mi się w lędźwie.
Sięgnąłem ręką pod plecy i wyciągnąłem ... książkę.
- Oh... - jęknąłem widząc znajomy tytuł. - przeczytałem kiedyś tę książkę.

Znów otworzyłem ją na pierwszej stronie i zacząłem czytać, mimo ogromnego zainteresowania nią, zamknąłem na moment oczy...

*Laura*
Wyszłam na taras zobaczyć gdzie ten baran się podział... przecież nie nazwę go owieczką, nie? Płeć męska owieczki to chyba baran.

Widziałam jak leży w hamaku i czyta moją książkę z zafascynowaniem... zapomniałam odłożyć ją na półkę.

Weszłam z powrotem do domu po kubek z herbatą, a gdy wróciłam, Liam już spał...

- Jak dziecko... - mruknęłam pod nosem. Pijąc herbatę obserwowałam go prawie bez przerwy.
W pewnym momencie tak się poderwał, że wypadł z hamaka, a ja wybuchnęłam głośnym śmiechem aż oplułam się herbatą, a odstawiając kubek na stolik wylałam trochę na blat.

- Aż się popłakałam! - śmiałam się do rozpuku, gdy się podnosił i rozglądał zdezorientowany dookoła.
- Lepiej się schowaj, bo jak cię dorwę to chyba zabiję! - krzyczał już z daleka rozwścieczony Liam podnosząc się z ziemi, a ja w tempie ekspresowym wstałam z fotela i śmiejąc się na cały dom wbiegłam do środka.

Schowałam się w salonie za sofą z nadzieją, że mnie nie znajdzie.
Znów czułam się jak mała dziewczynka, która nabroiła i musiała się ukrywać, żeby nie dostać lania.

- Myślałaś, że cię nie znajdę? - usłyszałam nad sobą jego głos, a gdy spojrzałam w górę, Liam chwycił mnie pod ramiona i wyciągnął w górę nad sofę.
- Nie, proszę, ja nic nie zrobiłam! - śmiałam się dalej, gdy on przerzucił mnie przez ramię jak worek ziemniaków.
- Śmiałaś się, to wystarczyło.
- Przestań, grzeczna byłam! - nie mogłam opanować śmiechu i biłam go pięściami po plecach - postaw mnie!
- Jak sobie życzysz... - powiedział stojąc nad krawędzią basenu.
- Chyba nie jesteś poważny? - spytałam próbując spojrzeć na jego twarz... kiedy tak szybko przeszedł do basenu?
- ... wedle życzenia - powiedział i gdy spróbował wrzucić mnie do basenu, ja pociągnęłam go za koszulkę, tak że wpadł do wody razem ze mną.
- LIAM! - wydarłam się, a on jeszcze mnie podtopił - oszalałeś?! - spytałam plując wodą, a on zaczął się śmiać.
- Myślałem, że dasz się utopić, ale widzę, że zbyt dobrze pływasz... - powiedział podpływając do mnie bliżej.
- Chciałbyś - żachnęłam się. - było więcej takich przed tobą... - dodałam i rzuciłam się kraulem ku wyjściu z basenu.

Nie dogonił mnie...

Tak mi się bynajmniej wydawało, do czasu, gdy wychodziłam z basenu.

To mnie zaskoczyło...

2 komentarze:

  1. HAHAHHA

    Zajebiste! Laura świetnie sobie radzi z Liamem, aż dziwota, że on jej tak strasznie ulega w pewnych momentach ;D
    Jestem bardzo ciekawa, co się będzie dalej działo! Czy dziewczyna Liama zaakceptuje te jego troszkę ponad przyjacielskie stosunki z Laurą.. :P

    OdpowiedzUsuń
  2. moim zdaniem to opowiadanie jest na pewno pięknej i niezależnej pisarki, naprawdę czuć co chcesz nam przekazać!
    Laura ma zajebiste akcje z Liamem, dyryguje nim jak reżyser aktorów. W sumie on tańczy jak ona mu zagra, i bardzo mi się to podoba! Kipi wszysto kobiecą siłą i niezależnością, a takie laski lubię najbardziej. Akcja z naleśnikami superowa, ale szkoda mi trochę Payne'a D:
    Czekam na nexta i sorki że tak późno komentuje :(

    OdpowiedzUsuń