piątek, 1 listopada 2013

05. Laura: Jestem demonem Harrego Styles'a.

Następnego dnia umierałam na zajęciach. Byłam niewyspana i na kacu.
- Ooo... widzę, że ktoś wczoraj ładnie zabalował! - zawołał radośnie Luke, na co wywróciłam teatralnie oczami, a usta wygięły się w grymasie niezadowolenia.
- Oh, przestań. - jęknęłam rozmasowując pulsujące skronie.
- Pokłóciłaś się z chłopakiem?
- Nie mam chłopaka. Rzuciłam go.
- I dlatego wczoraj zabalowałaś?
- Płakać za nim na pewno nie będę. -  odpowiedziałam i sięgnęłam do torby, w której miałam butelkę z wodą niegazowaną. - Boże, jakiego ja mam kaca dzisiaj, masakra.
- Ponoć Sprite jest dobry na kaca.
- Serio?
- Tak słyszałem.
- Byłbyś tak miły...? - spojrzałam na niego oczkami pełnymi nadziei.
- Pewnie.

Wyszedł z sali wykładowej i po chwili wrócił z butelką Sprite'a dla mnie.

- Dzięki, kochany jesteś. - powiedziałam i zaczęłam szukać drobnych.
- Wiem - odpowiedział dumnie - Nie szukaj. To drobiazg.
- Nie lubię być komuś coś winna.
- A skradzione serce?
- Nigdy nikomu nie ukradłam...
- Jakaś ty chłodna.
- Luke. No przestań! Jestem zmęczona.
- No, ale i tak pięknie wyglądasz. - puścił mi oczko, a ja wzięłam kolejny łyk napoju.
- Nie podlizuj się, Luke. I tak nie dam ci swoich notatek.
- Nie podlizuję się, mówię prawdę.
- Tak, tak... na aktorstwie mówi się tylko prawdę.

Za dwa dni muszę wrócić do domu, bo przyjeżdża ten urzekający siostrzeniec macochy, szkoda tylko, że ojciec zabiera tę ździrę na wycieczkę w czwartek i wrócą dopiero w sobotę rano.

Na myśl, że będę musiała zająć się gościem przeszedł mnie dreszcz.

- Kurwa no... - jęknęłam zamykając oczy i próbowałam nie myśleć o rozsadzającym głowę kacu.


Z ostatnich zajęć wyszłam  15 minut wcześniej.
Nie miałam ani siły, ani ochoty, by słuchać o historii.


- Lauro, jak się zapatrujesz na spacer?
- Dzisiaj na pewno nie.
- Oh, dlaczego?
- Umieram na kaca.
- Spacer dobrze ci zrobi.
- Nie pierdol... umieram, chcę coś zjeść, wykąpać się i iść spać.
- Więc możemy iść na spacer, potem do restauracji zjeść coś, a następnie romantyczna kąpiel u mnie, seks i zasnąć w swoich objęciach.
- Spacer odpada, to po pierwsze. Po drugie, wolę zjeść fast fooda niż z restauracji, po trzecie preferuję szybki prysznic, po czwarte nie masz co liczyć na seks, a po piąte... fuuu... to co mówisz jest obleśne. "Zasnąć w swoich objęciach"? CO TO ZA TEKST? Obleśny...
- Dlaczego?
- Myślisz, że jesteś w stanie zaspokoić mnie seksualnie?
- W sumie to-... - nie dane mu było dokończyć, bo mu przerwałam.
- Oh, nie czaruj się. To że ta tleniona blondyna robi ci codziennie loda i od czasu do czasu da się przelecieć w kiblu na trzecim piętrze, nie oznacza, że każda to zrobi... a na pewno ja taka nie jestem... jak te wszystkie lachociągi.
- Lubię cię.
- Bo ci nie ulegam? Sory, ale lubię facetów z mózgami.

Luke zatrzymał się przez co zostawiłam go w tyle.

Wyszłam z uczelni i ruszyłam w stronę mieszkania. Zanim dotarłam do moich skromnych czterech ścian zahaczyłam o KFC i puściłam los, może znowu coś wygram? Ostatnio udało mi się wygrać 2 patyki (2 tysiące)...

Co jak co, ale do hazardu mam szczęście.


*CZWARTEK*
- Cześć. - powiedział wesoło Luke, a ja zmarszczyłam lekko brwi.
- Siema.
- Jak ci minął wczorajszy dzień?
- Dobrze...
- Oj... coś dzisiaj humor nie dopisuje?
- Daj mi spokój...
- Czyżby to przed miesiączką?
- Spierdalaj, miałam już okres. - warknęłam poirytowana i rzuciłam torbą na moją ławkę. - Coś jeszcze masz do powiedzenia?
- Nie, spoko... wyluzuj. - powiedział z rękami uniesionymi lekko do góry w geście poddania... brakowało mu tylko białej flagi oznaczającej jego kapitulację.
Gdy tylko położyłam ręce na torbie i podbródek oparłam na rękach, zamknęłam oczy.
- Nie złość się tak. - szepnął i potargał lekko moje włosy.


Ohh, sama myśl o tym, że już jutro opuszczę mój piękny Londyn sprawiała, że brało mnie na torsje.


*PIĄTEK*
Autobus zepsuł się, musiałam czekać na kolejny... wściekła jak osa, ale i zmęczona, gdy tylko weszłam do domu, nie mogłam oprzeć się chęci by wykrzyczeć:
- JESTEM KURWA W DOMU.
- No cześć... - usłyszałam po chwili znajomy głos dobiegający z łazienki.

Ale zaraz... CO?

Przecież otworzyłam drzwi wejściowe kluczem i nikogo nie powinno być teraz w domu... 

Z łazienki w samych jeansach i ręcznikiem przewieszonym przez kark wyszedł Liam.
- Cześć? - spytałam zdziwiona i na maksa zdezorientowana jego obecnością w MOIM domu. - Co ty tu robisz?
- Ciotka Claire mówiła, że ma taką grzeczną, ułożoną córkę. Istną damę... a tu proszę, jaka niespodzianka.

Wiedziałam, że będą z nim same problemy, i że nie dogadamy się...
CZUŁAM TO.


- Uhm..  a to-... ee... wymsknęło mi się... - powiedziałam ze skruchą - miałam dzisiaj naprawdę ciężki dzień, na dodatek autobus się zepsuł i musiałam czekać na kolejny i-... - nie dokończyłam, bo widziałam, że ledwo powstrzymuje wybuch śmiechu.
- No, kontynuuj. - powiedział z rękami skrzyżowanymi.
- TO NIE BYŁO MIŁE. - powiedziałam ściągając buty i układając je równiutko przy ścianie, po czym powędrowałam do swojego pokoju starając się przybrać maskę "wytwornej" i urażonej w tej chwili młodej damy.
Widziałam jak jeszcze śmiał się pod nosem ze mnie, gdy go mijałam.

- CO. ZA. CHAM. - warknęłam cicho pod nosem, gdy tylko zamknęłam za sobą drzwi. - Już ja ci się odegram za to...

Rzuciłam się na łóżko i zamknęłam oczy.

Cholera jasna.

- Payne... co Ty tu kurwa robisz. - wyszeptałam z szeroko otwartymi oczami.

No nic... wstałam i zaproponowałam mu kolację.
- Ugotujesz mi coś?
- Jeśli będę musiała.
- To lepiej coś zamówić.
- Czy Ty wątpisz w moje zdolności kulinarne? - spytałam mrużąc złowrogo oczy.
- Nie no skąd... - uśmiechnął się pod nosem. - ALE wiesz... jestem członkiem MEGA popularnego boysbandu... nie mogę się otruć.

Ah tak?! Tak chcesz się bawić Payne? Dobrze... ZABAWMY SIĘ.

- Twoje słowa ranią moje biedne małe serduszko! - powiedziałam bliska wybuchu histerii i zaczęłam się lekko trząść.
- Laura... proszę.

Co? Tak szybko się poddał?

- Widzę, że to nie jesteś prawdziwa ty.
- Oh... - jęknęłam, czyli jednak nie... to dopiero początek. - czyli jednak pizza? - spytałam, a on usiadł przy stole, podparł łokcie na blacie i głowę na dłoniach.
- Muszę z Tobą porozmawiać.

Odwróciłam się i po chwili wskazałam na siebie palcem z pytającą miną, czy to na pewno o mnie chodzi.
Kiwnął twierdząco głową.

- Nie wygłupiaj się, tylko siadaj na przeciwko.
- Tak jest, panie kapitanie. - zasalutowałam mu i usiadłam naprzeciwko niego.
- Laura... - zaczął jak mój ojciec, kiedy chciał porozmawiać ze mną na temat seksu.
Mimowolnie uśmiechnęłam się na to wspomnienie.
- No? - ponagliłam go - Przejdź do rzeczy. - skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej.
- Chodzi o Harrego. - skrzywiłam się odruchowo, gdy wymówił jego imię.
- Ah... co ci loczek nagadał?
- ... no właśnie, że nic nie chciał mi powiedzieć. - przyglądał mi się bardzo dokładnie mrużąc lekko oczy - wy się znacie, prawda?
- Prawda, nieprawda... kogo to obchodzi? Ja go osobiście nie znam. - powiedziałam wywracając teatralnie oczami.
- Uważam, że jednak się znacie...
- Wiesz co, Liam? - spytałam cicho nachylając się przez stół w jego stronę. - To nie jest twoja sprawa, nie powinieneś się tym interesować... bo kto wie, jakie mogłyby być tego konsekwencje?
- Cicha groźba? - spytał zamykając oczy na trochę dłuższą chwilę, niż zwykłe mrugnięcie powiek.
- Nie no skąd... - powiedziałam odchylając się na krześle w tył. - Nie znam Harrego Styles'a.
- Nie kłam, Lauro.
- Payne. - zdenerwowałam się i zmierzyłam go surowym spojrzeniem - Dobrze, będę sobą...
- Cieszę się.
- A więc... PAYNE.
- LIAM.
- To, że Ty masz jakieś "widzi-mi-się" gówno mnie obchodzi. - powiedziałam krzyżując ręce na klatce piersiowej i założyłam nogę na nogę. -Nie znam Styles'a.
- Widzę jak na Ciebie patrzy...
- Liam... daj spokój.
- Laura, powiedz prawdę.
- LIAM, mówię ci prawdę.
- Nie całą...
- Nie jesteś moim "wujkiem", żeby mi radzić i oczekiwać ode mnie nie wiadomo czego. - uniosłam dumnie podbródek.
- Mam z Tobą siedzieć tu do rana, żebyś wszystko mi powiedziała? - spojrzałam na niego z lekko uniesionymi brwiami.
- Herbaty?
- Poproszę. - odpowiedział łagodnie więc wstałam i zrobiłam nam herbatę, by po chwili znów usiąść na przeciwko niego.
- Dlaczego o to pytasz? - spytałam po długiej chwili milczenia.
- Bo martwię się o niego.
- Dzięki, że nie martwisz się o mnie. - żachnęłam się, a on tak zabawnie uniósł brwi.
- Słabo się znamy, ale-...
- Dobra, dobra... nie tłumacz się. - machnęłam ręką.
- No więc?
- Co?
- Skąd się znacie?
- Wpadł na mnie w sklepie. - powiedziałam biorąc kolejny łyk ciepłej herbaty.
- I to wszystko?
- W sumie, to tak. - potwierdziłam - no i potem, był w tym samym klubie co ja, chyba mnie śledzi... - mruknęłam pod nosem, a Liam się roześmiał.

Uśmiechnęłam się lekko.

- To wszystko?
- Tak.
- ... nie byliście na żadnej randce, czy coś? - Liam uniósł wysoko brwi.
- Nie. - odparłam oschle.
- Rozmawiałaś z nim tak jak teraz, ze mną? - zamilkłam, a Liam wyprostował się znacząco na krześle. - Zrobił Ci coś okropnego?

*Liam*
- Tak. - potwierdziła zimnym tonem i spojrzała na mnie oczami, z których buchała czysta nienawiść. - Skąd wiesz? - warknęła mrużąc oczy.

Zgadywałem tylko... ale nie przyznam jej się do tego.

Wzruszyłem ramionami.

Co jej zrobił Hazza, że ona tak bardzo go nienawidzi ... ?

- Mogę spytać c-... - nie dane mi było dokończyć pytanie, bo wstała nagle ze swojego miejsca i dłońmi mocno uderzyła o stół.
- DOŚĆ. - warknęła patrząc z jeszcze większą nienawiścią.
- Racja... to nie moja sprawa... - szepnąłem, gdy wymaszerowała dumnie z kuchni.


Co trzeba zrobić, żeby kobieta tak bardzo Cię znienawidziła ... ? 

- Dobranoc. - szepnąłem, mimo że już jej nie było, a na zegarze dochodziła godzina dwudziesta-trzecia.

... Co trzeba zrobić, żeby ona mu wybaczyła? Cokolwiek on zrobił złego.




Zacząłem się obawiać, że będzie chciała zbliżyć się do Harrego tylko po to, by go dotkliwie skrzywdzić... żeby zapłacił za wszystkie swoje grzechy... a on na to wszystko przystanie.

3 komentarze:

  1. OMG jakie fajne! Pewnie teraz gra na Liamie. Wolę chyba żeby ona z nim była a nie z Stylesem, jakoś tak.. .xd

    OdpowiedzUsuń
  2. Przepraszam, że dopiero teraz komentuje:(
    Rozdział fajny, tylko proszę pisz dłuższe :)
    O wiele bardziej wolę Liama od Harrego, sama nie wiem dlaczego. Interesuje mnie, kto złamie lód panujący w sercu Laury jak i jej pełna historia!
    A propos szeroko rozumianej stylistyki, to nie potrzeby wstawiania więcej niż jednej spacji między akapitami. Jak piszesz dialogi, to czasami jest za dużo znaków interpunkcyjnych, np jak piszesz załóżmy:
    - Kocham cię - powiedziała dziewczyna z delikatnym uśmiechem na twarzy.
    To po zdaniu, które wypowiada postać nie ma kropki, możesz wstawić znak interpunkcyjny jak to jest wielokropek, pytajnik lub wykrzyknik.
    W słowach typu ty, ciebie itp, nie ma potrzeby używania wielkiej litery, bo to nie jest list i do nikogo się nie zwracamy(sama tak kiedyś robiłam, spoko, ogólnie moje pierwsze chapy to pogrom interpunkcyjny)
    A na plus wielki, poprawnie używasz apostrofu, co dla niektórych jest czarną magią :o
    Nie wiem dlaczego, ale masz zupełnie inny styl tutaj niż w opku o Vanessie. Nigdy bym nie wpadła, że to ta sama osoba pisała!
    Pozdro i mam nadzieję, że się nie obrazisz za moje mądrzenie się, sama kiedyś byłam cepem z tego, teraz też jestem, ale mniejszym :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki feest! Nigdy się nie pogniewam o dobre rady, które pomagają mi się rozwijać lub dostrzegać pewne rzeczy! ;D i strasznie mi miło, że zwracasz mi na to wszystko uwagę, bo wiem co poprawiać i czego unikać, żeby było coraz lepiej :)
      A to, że zupełnie inny styl pisania cię zaskoczył jest miodziem na moje serduszko ^^ ... zdradzę mój sekret tego (choć pewnie to żaden sekret) -> do każdego opowiadania podchodzę indywidualnie, każde opowiadanie jest nowym rozdziałem "mnie", uwalnia we mnie nową cząstkę, pozwala pokazać jak bardzo się zmieniłam -albo inaczej- jak bardzo siebie odkrywam... szukam mojego własnego stylu... złotego środka :)

      A co do Laury... jej historia tak szybko nie wypłynie, musi komuś bardzo zaufać, by opowiedzieć to, co tak głęboko ukrywa - ale na to jeszcze przyjdzie czas.

      Czy będzie z Liamem czy Harrym, albo czy w ogóle z kimkolwiek będzie? To też jeszcze jest tajemnicą, która z czasem się rozwiąże... ^^

      P.S. Tak w ogóle, ten chapter wydaje mi się trochę bardzo zagmatwany... poplątany, nie do końca zrozumiały... bez pewnej "spójności" w pewnym momencie. Tak szczerze mówiąc, pisząc go, a potem czytając - nie wiem jak i kiedy go poplątałam ;O

      i P.S. nr2 : Będę starała się pisać dłuższe rozdziały. ^^


      LOOOOVE xo
      ~NicoleHour

      Usuń