piątek, 18 października 2013

03. Harry Styles? Is my almost lover.

Kolejne dni zaczęły wzbudzać we mnie lekki niepokój mieszany z ekscytacją.

Zostało już tylko trzy dni do koncertu One Direction w Londynie i nie da się ukryć, że całe miasto było podekscytowane tą myślą.

- Lauro?
- Tak? - odpowiedziałam przenosząc wzrok na macochę.
- Nie smakuje ci? Prawie nic nie tknęłaś.
- Nie czuję się najlepiej... - skłamałam z lekko "zbolałą" miną.
- Może powinnaś pójść do lekarza? - spytał ojciec, a ja posłałam mu delikatny uśmiech.
- Nie, nie ma takiej potrzeby. Po prostu jestem zmęczona podróżą.

Tak, znów byłam w swoim domu wiele kilometrów od Londynu.

Będąc tu zaledwie dwie godziny - już pragnęłam uciec stąd jak najszybciej i jak najdalej.

- Ah, tak... Lauro. Chcę cię powiadomić, że będziemy mieć gościa. - powiedziała macocha z uśmiechem jakiego nigdy na jej twarzy nie widziałam. - To mój siostrzeniec i, pomimo że jest trochę starszy od ciebie, to jestem pewna, że znajdziecie wspólny język.
- Rozumiem... - mruknęłam cicho w odpowiedzi i zmarszczyłam brwi. "Wspólny język"? WTF? - Kiedy przyjedzie?
- Za tydzień. Będzie miał kilka dni wolnych od pracy i chciałby odpocząć w jakimś zacisznym miejscu, więc zaproponowałam mu, żeby nas odwiedził.
- No dobrze... ale co to ma wspólnego ze mną? Przecież studiuję, nie będę miała czasu i w ogóle... - powiedziałam łagodnym tonem, choć w środku mnie -kipiało od złości-;
miałam już plany na najbliższe dwa tygodnie.

Chyba nie sądzi, że będę się zajmować jakimś jej "siostrzeńcem"?

- Oh, Lauro. Wiem, że dobrze się uczysz oraz będziesz mieć przerwę tygodniową... - zmrużyła lekko oczy - Mam znajomego na twojej uczelni, więc wiem wszystko... Powinnaś go poznać, jest naprawdę u-rze-ka-ją-cy (urzekający). - powiedziała o swoim siostrzeńcu tak, jakby był ósmym cudem świata.

Uniosłam lekko kącikki ust.

- Dobrze matko... skoro tak mówisz. - odpowiedziałam ciszej, i gdy nie patrzyła cisnęłam złowrogie spojrzenie w stronę ojca, aby coś zrobił... więc po chwili odchrząknął znacząco.
- Kochanie, nie uważasz, że Laura powinna skupić się na nauce? Jestem pewny, że twój siostrzeniec nie będzie miał nic przeciwko wypoczywaniu bez jej towarzystwa.
- Haroldzie, Laura świetnie się uczy - przeniosła wzrok na mnie, więc automatycznie... czy też może lepiej jest powiedzieć odruchowo? ... uśmiechnęłam się tym wyćwiczonym przez lata uśmiechem - Chyba nie masz planów na ten wolny tydzień?
- Jedynie chciałam lepiej poznać Londyn... - mruknęłam cicho, a macocha uśmiechnęła się szeroko.
- Będziesz miała na to całe studia.


Bez jednego tygodnia, wredna suko.


Uśmiechnęłam się do niej przemiło w fałszywym tonie już po raz kolejny tego wieczora.

- Oczywiście, matko.


Wróciłam do Londynu w niedzielę wieczór, gdzie od poniedziałku zaczynałam zajęcia, a koncert One Direction był już we wtorek.
Musiałam pomyśleć nad skompletowaniem odpowiednich ubrań... przecież nie pójdę w koronkowej sukience.


Poniedziałkowe zajęcia minęły zaskakująco szybko, a po zakupach byłam już zupełnie wykończona fizycznie i psychicznie.
Kupiłam sobie lekko przetarte jeansy, niezbyt mocno przylegające do ciała -żeby nie powiedzieć, że obcisłe... są po prostu komfortowe, hahaha-, kremową lecz luźniejszą koszulkę z nadrukiem "I LOVE MY MOMMY", do tego miałam w szafie jeansową jakby kurteczkę z rękawami 3/4 i kremowe koturny. To był zestaw na jutrzejszy koncert, ale jeszcze przed tym eventem... muszę iść na zajęcia.


*WTOREK*

- Lauro?
- Tak? - spytałam, gdy Luke wyrwał mnie z zamyślenia.
- Idziesz z nami na imprezę dziś wieczorem? - spytał opierając się jedną dłonią o moje krzesło.
- Chciałabym bardzo, ale mam już plany na dzisiejszy wieczór. - odpowiedziałam z przepraszającą miną.
- To na dzisiejszy wieczór jesteśmy umówieni?! - zrobił wielkie oczy, na co ja uniosłam lekko jedną brew.
- W ogóle się nie umawiamy, więc o czym ty mówisz? - powiedziałam z dezaprobatą. - Idę na historię sztuki... - dodałam i wyminęłam go, a kumple zaczęli z niego śmiać.

Nie lubię podrywaczy... ha!
 Wręcz   nienawidzę.



- Laura, zaczekaj! - ktoś wykrzyczał moje imię na pół korytarza.

Obróciłam się powoli.

Ah, tak... Luke.

- Tak?
- Przepraszam.
Uniosłam wysoko brwi w zdziwieniu.
- Za co?
- ... może chciałabyś ze mną wyjść gdzieś wieczorem? - spytał z rękami wciśniętymi w tylne kieszenie.

Co za lekceważący gest.

- Mam na dzisiaj plany, przecież mówiłam.
- A jutro?
- Nie wiem czy jutro będę żyć, a Ty pytasz się mnie, czy umówię się z Tobą na jutrzejszy wieczór? - powiedziałam to niskim tonem z najbardziej seksownym wydźwiękiem na jaki mnie było stać w tej chwili.

Poczerwieniały mu lekko uszy i odpłynął chwilę myślami -nie wiem gdzie- więc skorzystałam z sytuacji i poszłam w stronę sali wykładowej.


Na wykładzie z historii sztuki usiadłam sobie koło takich osób, które nie  będą przeszkadzały z słuchaniu profesora.

Nie wiem jak inni, ale ja traktuję studia na poważnie.



Chcę być najlepsza.




Wybuliłam niezły hajs za bilet z wejściówką za kulisy i miejscem siedzącym na balkonie - z dala od fangirlsów piszczących niemiłosiernie na dobrą chwilę jeszcze przed rozpoczęciem koncertu.

Siedząc na balkonie i obserwując ten istny kocioł głów, rąk i głosów - podziwiałam prawdziwe Directioners za to, że są tak cierpliwe.


 Z zamyślenia wydarł mnie brutalnie pisk dziewczyny siedzącej obok mnie... jak się okazało, powodem jej niekontrolowanego pisku był widok piątki chłopaków z boysband'u.


- Oh, to już?  - szepnęłam cicho sama do siebie i obserwowałam uważnie rozpoczęcie show.

W sumie... ja również dałam się ponieść ich muzyce.
Śpiewałam.
Tańczyłam.
Śmiałam się ze wszystkimi, a gdy usłyszałam
Summer Love i Little Things ...
... wymiękłam zupełnie.


Gdy Harry niespodziewanie potknął się i wywinął orła na scenie, chyba jako jedna z niewielu wstałam ze swojego miejsca, by przyjrzeć się dokładnie obrażeniom jakie odniósł.

Nie podnosił się przez dobrą chwilę.

Wybuchnęłam głośnym śmiechem widząc jak po chwili podnosi się z pomocą Zayna ze sceny i rozciera sobie tyłek od upadku. Wiele par oczu spojrzało na mnie, więc spróbowałam się opanować, lecz gdy Harry powiódł wzrokiem w moją stronę - zasalutowałam mu niedbale.
Jego zszokowane spojrzenie? -zdecydowanie bezcenne- usiadłam z powrotem na swoim miejscu dalej podśmiechując się pod nosem.

Po chwili chyba wszyscy wybaczyli mi mój wybuch śmiechu i znów zatracili się w piosenkach One Direction.


***
BOŻE JAKI WSTYD. Powtarzałem sobie w kółko w głowie leżąc płasko na scenie i obserwując rażące światła reflektorów.
- Boże jak mnie dupa boli... - mruknąłem pod nosem i po chwili usiadłem. Ktoś wybuchnął głośnym śmiechem.

Serce zabiło mi mocniej.
 
Znam skądś ten śmiech...


Rozcierając obolałe pośladki próbowałem wzrokiem namierzyć osobę, która tak bezczelnie zaczęła się śmiać z mojego nieszczęścia...

O kurwa... przemknęło mi przez głowę, gdy na balkonie, przy balustradzie dostrzegłem tę niewysoką szatynkę o zielono-brązowych oczach z wyraźnie zarysowanymi kościami policzkowymi, lekko zadartym nosem i-... nie.
Nie widziałem stąd jaki ma kolor oczu, jak marszczy brwi, gdy jest wściekła na mnie, lub gdy przymyka lekko oczy, gdy zaciąga się dymem z papierosa... zapamiętałem to wszystko przy naszym ostatnim spotkaniu.
Zapamiętałem chyba każdy detal jej wyglądu...
Nawet pieprzyk na szyi.

Te włosy, uśmiech, śmiech, gesty... nie ma możliwości żebym się pomylił.

Takich osób się nie zapomina.

Jakby na potwierdzenie moich przypuszczań co do jej osoby - zasalutowała mi jak żołnierz, tylko że z dużą dozą lekceważenia tego gestu i po chwili znów usiadła na swoim miejscu znikając mi z pola widzenia.

Zayn pomógł mi wstać i po chwili kontynuowaliśmy nasz występ.

Miałem złe przeczucia... bo gdy gdzieś spotkałem, nie wróżyło to nic dobrego dla mnie.

I -jak się później okazało- wcale się nie myliłem...



Dalsza część koncertu przebiegła już bezproblemowo... jak zwykle wygłupialiśmy się, bawiliśmy się razem i cieszyliśmy tym co mamy.
Tym... co dostaliśmy od losu.

Z mojej głowy uciekła już roześmiana Laura, a pozostało przyjemnie uczucie ekscytacji po udanym koncercie.  Już nawet nie przejmowałem się tym, że wywaliłem się na tyłek przed tysiącami ludzi, a Niall chciał zaciągnąć mnie za nogę za kulisy...

I wtedy, gdy akurat przemywałem twarz w łazience wszedł Lou i przerwał moje kontemplowanie mówiąc coś o jakimś M&G.

Szczerze? ... nie miałem na to najmniejszej ochoty teraz.

Westchnąłem zrezygnowany, osuszyłem twarz ręcznikiem i poszedłem w stronę dość dużego pomieszczenia.

Wszedłem do środka gdzie kręcił się Lou, Zayn, Nial i... no właśnie... Li gdzieś przepadł.


Oh taak... po chwili znalazłem moją zgubę.


- Liam - zawołałem podchodząc do niego. Rozmawiał z jakimiś trzema dziewczynami dobrze się przy tym bawiąc.
- O! Jest i Hazza. - powiedział, a gdy tylko podszedłem bliżej zarzucił swoje ramię na moje barki. - To Nicole, Kayah i Laura. - powiedział szczerząc się, a ja zdębiałem na widok zielonookiej szatynki.
- Cześć. - bąknąłem mało przyjaźnie, a Liam mocniej ścisnął moje ramię uniemożliwiając mi ucieczkę.
- Cześć. - odpowiedziała Laura posyłając mi piękny uśmiech i wyciągając dłoń w moją stronę - Laura.
  

Dlaczego przedstawia mi się? Przecież się znamy...

Co z nią jest nie tak ... ?!

Chociaż... może to nie ONA... może to jakaś bardzo podobna do NIEJ dziewczyna? Jakby zaginiona siostra bliźniaczka? MOMENT... to kurwa nie ma sensu... zaginiona siostra bliźniaczka o tym samym imieniu? Hazza... ONA dobrze Ci powiedziała... źle z Tobą.

- Harry, co z Tobą? - szczypnął mnie w ramię Liam wyciągając mnie z zamyślenia.
- Co?
Laura stała ze zmieszaną miną i cała czwórka patrzyła na mnie z szeroko otworzonymi oczami.
- Nie, nic nie szkodzi... - szepnęła cicho z niepewnym uśmiechem, lecz wyraźnym zmieszaniem na twarzy.

Oh, znowu coś zjebałem?

5 komentarzy:

  1. Fajne! ^^
    Jestem ciekawa, czemu Laura się zmieniła w zachowaniu względem Stylesa. Mam nadzieję, że się dowiemy w następnej części :D
    Pisz więcej i częściej, bo się nie mogę doczekać, co będzie dalej! :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Heheee, będę się starać pisać więcej i częściej - tylko nie wiem czy mi się to uda. ;D

      Usuń
  2. Mam zagwozdkę co z tym siostrzeńcem matki, ogólnie rodzinka Laury wydaje się dziwna, a jej macocha despotyczna.
    Fajnie, że Laura podeszła do wszystkiego na lajcie i śmiała się z Stylesa na koncercie :D Mam nadzieję, że nie popuści i nadal będzie trzymać Harry'ego na dystans, uwielbiam jak ona go trolluje i wkurza!
    Czekam na nexta!

    OdpowiedzUsuń
  3. Może ma rozdwojenie jaźni? Nie no opowiadanie świetne, masz talent ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) polecam czytać dalej - wszystko się wyjaśni ;) xo

      Usuń