piątek, 27 września 2013

02. Laura: Zamienię twoje życie w piekło, Styles.

Mam pewien sekret. Sekret, o którym nikt nie wie... a mianowicie... nie jestem tym, za kogo mnie uważacie.

(cisza)

Przemierzałam ulice Londynu. Znowu.

Miałam już dość na dzisiaj.

I ta tragikomedia wyjątkowo przeciągała się dzisiejszego dnia.

Dziwne? Zajebiście dziwne.

Awanturowanie się ze Styles'em na cały klub poskutkowało wyrzuceniem nas na zbity pysk i zakazem wstępu przez miesiąc, więc postanowiłam wrócić na mieszkanie.

Będąc lekko wstawiona (po wypiciu jeszcze zero-siódemki ze Styles'em) droga strasznie mi się dłużyła...

- Długo jeszcze będziesz tak za mną szedł? - krzyknęłam nawet się nie odwracając.
Czułam jego obecność, a poza tym... jego buty strasznie stukały -idąc wyciszoną częścią miasta- jak "kowbojki" z obcasikiem... wydawało mi się to strasznie niemęskie.
- Tak długo aż oddasz mi mój telefon.
- Zrobiłeś mi zdjęcie, a ja nie potrafię wejść do twojej galerii, bo masz ustawione hasło.
- Jesteś pijana. Oddaj mój telefon, albo pójdę na policję.
- No na pewno. Sam jesteś pijany... - powiedziałam potykając się. - Cholerna nierówna drogo, przecież nic ci nie zrobiłam! ... i no przecież idę prosto! ... a bynajmniej-... no dobra, tylko trochę krzywo. - czknęłam.
- Chodzisz od krawędzi do krawędzi chodnika!
- Ktoś cię pytał o zdanie, Styles?! Powiedziałam przecież, że idę lekko krzywo! - wykrzyczałam i w końcu zmęczona usiadłam na ławce. - Boże, już mnie nogi bolą od tych koturn...
- Oddaj mój telefon. - zażądał stając naprzeciwko mnie.
- Usuń moje zdjęcie... Pogwałciłeś moje prawa.
- Żebym czasem nie musiał-...
- Co tam mówisz pod nosem, Styles? - spytałam nachylając się lekko do przodu.
- NIC. Oddaj mój telefon.
- Podaj mi hasło.
- NIE MA MOWY! - oburzył się krzyżując ręce na klatce piersiowej i odwracając wzrok w przeciwnym kierunku, prawdopodobnie po to, by nie patrzeć na mnie.
- Oh, nie pierdol... podaj to cholerne hasło, bo nie oddam ci tego telefonu... NIGDY.
- SZANTAŻUJESZ MNIE? ... Dlaczego jeszcze sam nie wziąłem go sobie?! - powiedział raczej sam do siebie, lub może to było nagłe "wezwanie" do Boga?
Kto wie, o co mu chodzi...
- Uuuuu... Styles mówi sam do siebie... źle z tobą, koleś. - przedrzeźniałam się z nim i zrobiłam literkę "L" z kciuka i palca wskazującego oznaczającego "LOOSER".
Z istną lubością obserwowałam jak narasta w nim wściekłość.
- Oddaj ten telefon po dobroci. - powiedział przez zęby wyciągając dłoń w moją stronę.
- Piąteczka! - powiedziałam wesoło przybijając mu "piątkę". - Aghhh... nie mam siły iść dalej. - jęczałam niezadowolona i na dodatek...
Oh, na pewno nie przyznam mu się do tego!
... nie pamiętam teraz jak mam wrócić na swoje mieszkanie...

- To powiedz chociaż jak masz na imię.
- Żebyś mógł mnie znaleźć i podać do sądu? A w życiu ci nie powiem! - obruszyłam się, a on wywrócił oczami i złapał się za głowę.
- BOŻE! Dziewczyno! MAM JUŻ DOŚĆ. Oddaj mój telefon!
- To Boże czy dziewczyno? - spytałam, a jego telefon rozświetlił się - Oo... ktoś dzwoni... - i faktycznie... ktoś do niego dzwonił. Wzruszyłam lekko ramionami i udałam, że odbieram, a w rzeczywistości odrzuciłam połączenie. - Halo...?
Styles pobladł na twarzy, a ja powstrzymywałam się od wybuchu niekontrolowanego śmiechu.
Jego osoba wywoływała u mnie sprzeczne uczucia... chęć śmiania się beztrosko i palącą do żywego nienawiść.
- Daj mi telefon... - szepnął, choć sama nie wiem dlaczego? Przecież sami tu byliśmy.
- Ah, Harry? ... Harry Styles? ... Oh, tak... Właśnie zabawia się z jakąś pustą laską-... oh... kto przy telefonie? Taka tam... reporterka. - powiedziałam z poważną miną i zamilkłam na moment kiwając twierdząco głową w geście zrozumienia dla mojego nieistniejącego "adresata" monologu. - Nie no... spoko, już ci go daję. Pewnie... - uniosłam wzrok na Styles'a - To do ciebie... pan manager. - wyciągnęłam dłoń w jego stronę i podrzuciłam telefon wysoko do góry.

To przerażenie w jego oczach... bezcenne. Gdyby nie złapał telefonu, roztrzaskałby się o chodnik.

- Halo? - powiedział niepewnie do telefonu -na 200% odpowiedziała mu cisza-, a ja? Podparłam łokieć o kolano i podbródek na dłoni tej samej ręki patrząc na niego z dołu.
- Taki żart, Styles. - powiedziałam obojętnie, a jego twarz była teraz purpurowa jak burak ćwikłowy.
- Diablica... - syknął i odwrócił się do mnie plecami, by odejść.
- Ej, Styles! - zawołałam za nim, gdy odszedł kilka kroków. - Może byś mi taksówkę zamówił do domu? - zmrużył złowrogo oczy.
- Sama nie zajdziesz?!
- Nogi mnie bolą. - odpowiedziałam tak, jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie. - A poza tym... Już to widzę, jak wszystkie portale plotkarskie i gazety piszą o tym, że dziewczyna została zgwałcona na ulicach Londynu z powodu sławnego Harrego Styles'a, który poskąpił na taksówkę... - powiedziałam z rozmarzoną miną, jakbym naprawdę miała to wszystko przed oczami.
- Wiesz ile już na ciebie dzisiaj wydałem? - warknął zły, a ja uniosłam wysoko brwi.
- A co mnie to obchodzi? Jesteś sławny, masz kasę. Nic ci nie będzie jak wydasz jednego dnia trochę więcej na kogoś innego niż na siebie... zrobisz tym samym dobry uczynek.
Westchnął ciężko, choć z lekkim i dziwnym uśmiechem na ustach.
- Może będę o krok bliżej nieba... - mruknął, co w pierwszej chwili spowodowało u mnie salwę śmiechu.
- Nawet jedną nogą z piekła nie wyjdziesz. - powiedziałam po chwili, gdy się już uspokoiłam.
- Wiesz co? - spytał i nawet nie zaczekał aż mu odpowiem - Gdyby nie to chamstwo, to muszę ci przyznać, że mimo, że jesteś pijana to całkiem nieźle sklejasz zdania...
- Prawda? Jestem zaaajebista. - odpowiedziałam z cwanym uśmiechem pokazując znak zwycięstwa i ... jakby nie było, czułam się całkiem dumna z siebie.
- Skromność...
- Zamknij się Styles i dzwoń po tę taksówkę. - powiedziałam, a on głupi się usłuchał i wybrał numer, może dlatego, by jak najszybciej pozbyć się mnie? Kto wie... - Gdzie moje papierosy...? -  szepnęłam obmacując się po wszystkich kieszeniach ubrań.
- Zaraz tu będzie, poradzisz sobie sama?
- Usiądź na dupie i czekaj razem ze mną. Co ty to? Nikt nigdy ci nie powiedział jak obchodzić się z dziewczynami?
- Owszem... nikt nigdy nie powiedział mi, jak obchodzić się z dziewczynami takimi jak ty... - powiedział siadając obok mnie na ławce i spoglądając z łagodniejszym wyrazem twarzy.
- Oh, to znaczy jakimi? - ożywiłam się lekko podekscytowana myślą, że jestem inna niż dotychczas spotykane dziewczyny przez Styles'a.
Teraz to on parsknął śmiechem, a mnie lekko zrzedła mina.
- Wulgarne. Agresywne. Proste. Chamskie. Zdzirowate... - wymieniał dalej, a we mnie na nowo ożywiła się chęć zniszczenia go, zeszmacenia i pokazania mu, gdzie jest jego miejsce.
- ZDZIROWATE? Wypraszam sobie! Nie myl szczerości z chamstwem! Szczerość to nie chamstwo! ... a poza tym, ty chyba nigdy zdziry nie spotkałeś. - powiedziałam i uśmiechnęłam się szeroko, gdy poczułam w kieszeni spodni znajomy prostokąt. - Dobra... mam już zapalarę, ale gdzie moje fajki?! - warknęłam rozzłoszczona.
- Jak ty to robisz?
- Co? - spytałam rozglądając się dookoła.
- Zmieniasz swój nastrój jak "odblokuj" i "zablokuj" telefon...
- Ej, zajebiste porównanie! - powiedziałam z uznaniem. - Masz może fajki? - spytałam czując się lekko zdeterminowana. Chciałam zapalić zanim taksówka przyjedzie.
Styles wywrócił oczami i wyciągnął z kieszeni opakowanie papierosów.
- Śmiało.
Poczęstowałam się i odpaliłam papierosa.
- Brakowało mi tego... - powiedziałam z uśmiechem wstrzymując dym w płucach.
- Dlaczego palisz?
- Dlaczego śpiewasz?
- Nie odpowiadaj pytaniem na moje pytanie. - znów zmarszczył brwi.
- Przestań robić taki szczegółowy wywiad ze mną... co ty z KGB jesteś?
- Z KaGie-... CO?
- ... no nie mów?
- Co?
- Historii się nie uczyłeś? - spytałam otwierając szerzej oczy.
Nic mi na to nie odpowiedział, bo właśnie podjechała moja taksówka.
- Dzięki Styles. - powiedziałam rzucając niedopałek na chodnik i gasząc go butem. - Styles? - powiedziałam i wskazałam wzrokiem na taksówkę.
- Spoko... - mruknął loczek i z góry zapłacił taksówkarzowi.
- Do szybkiego zobaczenia, Styles. - rzuciłam pogardliwy uśmiech i zamknęłam za sobą drzwi taksówki.

Po 20 minutach byłam już u siebie, w mieszkaniu.

Gorąca kąpiel, lekka kolacja i kima... tego mi było trzeba.


Rano moje nogi błagało o litość i buty na płaskim obcasie... a najlepiej to o zwykłe, proste trampki.

Trzy dni do rozpoczęcia studiów, oh...


Przez najbliższe dwa dni, nie spotkałam już Styles'a... no cóż.

Za to, ich koncert nadchodził wielkimi krokami... jeszcze 23 dni. Chyba zacznę odliczać dni i godziny.



Do szybkiego zobaczenia, Styles.



***DZIEŃ ROZPOCZĘCIE STUDIÓW***

Skromnie, ale z klasą... już od pierwszego dnia muszę dobrze się prezentować. Pomyślałam przyglądając się uważnie mojemu odbiciu w lustrze.

Inauguracja roku akademickiego była wybitnie nudna... choć jako studentka aktorstwa, świetnie maskowałam się z moim znużeniem dniem dzisiejszym.

Nie mogłam doczekać się rozpoczęcia zajęć... szkolenia i pozyskiwania nowych umiejętności.

Kocham to.


Przez pierwsze dwa tygodnie tak strasznie dostaliśmy wycisk, że mój mózg ledwo funkcjonował w piątek.

- Podwójną porcję lodów czekoladowo-śmietankowych z polewą tiramisu, poproszę... - powiedziałam uśmiechając się przyjaźnie do staruszka w mojej ulubionej lodziarni (bez skojarzeń, hahaha).

Lokal wcale nie był nowoczesny... wręcz przeciwnie. Został utrzymany w "starym", pełnym uroku wystroju, dla właśnie którego tu przychodziłam po ciężkich dniach na uczelni.

Nauki było dużo i strasznie denerwowało mnie to, że niektórzy ludzie z mojego kierunku tak beztrosko do tego podchodzą, olewają zajęcia... potem niech nie żebrzą o notatki! Na pewno im ich nie dam, a bynajmniej nie tej tlenionej blond dziwce obciągającej "członki" pozostałym "gwiazdorom" na moim kierunku.

Obrzydliwe.

- Co u ciebie, Lauro? - zagadał przyjaźnie staruszek, a ja wzruszyłam ramionami powracając ze strefy rozmyślań do rzeczywistości.
- Leci do przodu, panie Corr. - odpowiedziałam z uśmiechem.

Pan Corr był chyba jedyną osobą, przed którą nic nie musiałam ukrywać i udawać, czy też wybierać (wkrótce objaśnię co mam na myśli mówiąc "wybierać").
Wyjątkowo bardzo lubiłam tego staruszka.

- Jak na uczelni?
- Oh! Dostajemy ładny wycisk już na samym początku, ale daję sobie radę. Dziękuję, że pan pyta. A co u pana żony? - spytałam ze stosowną grzecznością.
- Czepiła się dziś tego cholernego ogrodu, mimo że niedawno przeszła operację z dyskiem... - powiedział marszcząc lekko brwi i podając mi pucharek z lodami, polewą i posypką. - Mówiłem jej, żeby odpoczywała, ale ona "niee, nie mogę zostawić moich kwiatów, uschnął!" - dodał naśladując jej głos, co wyszło mu przekomicznie - Posypka gratis. - mrugnął do mnie okiem, na co mimowolnie uśmiechnęłam się szeroko.
- Dziękuję. - odpowiedziałam i wstałam z wysokiego stołka przy ladzie - Będę tam gdzie zawsze. - rzuciłam krótko i powędrowałam w kąt lokalu, gdzie za dużym fikusem była ukryta sofa ze stolikiem z ge-nial-nym (GENIALNYM) widokiem na część lokalu i na okno wychodzące na drogę, a mimo to(!) pozostawało się w ukryciu, niezauważonym.

Pokochałam to miejsce i stało się moją ulubioną "miejscówką" już od pierwszej wizyty tutaj. Lubiłam obserwować ludzi, ich mimikę twarzy, gesty... bardzo dużo się z tego uczyłam.


Ludzie przemierzali ulice za oknem w obydwu kierunkach, śpiesząc się i nawet nie mając czasu zwrócić uwagi na innych przechodniów.

A może ci, wiecznie szukający swojej "miłości", przemierzający ulice Londynu w pośpiechu, właśnie mijają się z miłością swojego życia? Co wtedy? Co jeśli przeszedłeś obok twojej miłości życia -zupełnie obojętnie- śpiesząc się w jedynie tobie znanym kierunku?


Moi drodzy, to jest Londyn.


Miasto z wieczną wilgocią w powietrzu, której nie tolerowały moje włosy, deszczem i bardzo rzadko występującymi słonecznymi dniami... bardzo przygnębiające.


Nim się spostrzegłam, deser z mojego pucharka już zniknął. Westchnęłam zrezygnowana i wyszłam.
Zanim wróciłam do siebie, pokręciłam się trochę po jednym z Królewskich parków w Londynie... tym razem padło na The Green Park.

4 komentarze:

  1. Wedlug mnie jest dużo fajnych elementów, początek jest bardzo interesujący, jestem ciekawa kim naprawdę jest Laura.
    Do tego Styles jest taki uległy, że aż słodki xD Pewnie trochę podoba mu się ta dziewczyna skoro jej raz po raz ulega.
    Sądzę, że co niektóre foty nie są potrzebne, ale to moja opinia :)
    pozdrawiam i czekam na nn

    OdpowiedzUsuń
  2. Wezmę to pod uwagę ^^ dzięki ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajne opowiadanie, lekko się wszystko czyta, i szybko wchodzi do głowy, ale wiesz co? Zrezygnuj z obrazów i postaraj się dać jakiś opis czegoś, chociaż to chyba zmieniłoby całe opowiadanie.. Może nie jakieś rozległe, kilkudziesięciozdaniowe opisy, ale 6-7 zdań, dzięki temu będzie lepsze spojrzenie na to wszystko. Jak dotąd nie wiem jak wygląda Laura, główna bohaterka :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, taak, wiem o tym -wzięłam to wszystko pod uwagę- ;D już wcześniej myślałam nad tymi obrazkami i opisem, więc trzeci rozdział wygląda już trochę inaczej, także poczekaj cierpliwie, może dzisiaj wieczorkiem skończę i dodam nowy ^^

      Usuń